Gdy mecz to tylko pretekst

Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka

Gdy mecz to tylko pretekst

Krzysiek Baranowski

Miałem sen. Że na rynku polskiej literatury sportowej pojawiają się tylko dobre książki. Że dostajemy wyłącznie pozycje ciekawe, niesztampowe i dziennikarsko dobre. Potem się obudziłem i spojrzałem na n-tą z kolei biografię Cristiano. Ale po przeczytaniu nowego tytułu o futbolu, wojnie i polityce zapaliła się we mnie iskierka nadziei, że będzie dobrze.

Gdy pierwszy raz usłyszałem o planach wydania książki „Mecz o pretekst” od razu na myśl przyszedł mi „Futbol w cieniu Holokaustu” Simona Kupera, w którym autor wykorzystując piłkę nożną kreśli również uwarunkowania geopolityczne dawnej Europy. Właściwie to przede wszystkim. Podobnej analizy lat współczesnych na Starym Kontynencie oczekiwałem od Anity Werner i Michała Kołodziejczyka. Nie zawiodłem się.

Książka ma zaledwie sześć rozdziałów, ale ten tematyczny minimalizm jest uzasadniony, bowiem autorzy wyselekcjonowali wątki rzeczywiście trudne, pozwalające skupić się na tym, co jest w nich najważniejsze. A najważniejsi są ludzie, ich dramaty i pozornie małe problemy, które w wielu przypadkach prowadziły do konfliktów ciągnących się latami. Jak baskijski nacjonalizm uwarunkowany latami dyktatury Franco. Jak irlandzka wojna domowa napędzana religią. Jak bośniackie dążenie do niepodległości po rozpadzie Jugosławii, przelane krwią obywateli. W końcu, w tekście dla mnie szczególnie ciekawym, bo analizowałem swego czasu sytuację Beitaru, o izraelskiej dyskryminacji. Wersja recenzencka tej publikacji miała 324 strony. Pochłonąłem je w dwa popołudnia.

Bo Werner i Kołodziejczyk doskonale sprzedali tutaj swój dziennikarski warsztat. Zdarza się, że przekazy z walk o Sarajewo są surowe, ale ta surowość nadaje przekazowi odpowiedniej mocy. Nie silą się na poetyckie upiększanie rzeczywistości. Nie dodają od siebie kwiecistych porównań. Piszą jak wyglądała sytuacja w taki sposób, że chce się tego tytułowego pretekstu tutaj szukać.

Nawet w rozdziale o hiszpańskim Athleticu, o którym już wiele powiedziano w poprzednich publikacjach (jak chociażby u Filipa Kubiaczyka, „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii„) da się wyłapać historie, przy których mina składa się do wyrażenia „o proszę, o tym nie wiedziałem„. Irlandia przepełniona jest z kolei bólem i goryczą.

Michał wystawił się na strzał ekspertów, bo sam takim ekspertem poniekąd jest. Znany jest z tego, że recenzuje książki sportowe na swoim twitterowym profilu, co często sprowadza się do krótkiego werdyktu – jest dobrze albo źle. Tworząc coś pierwszy raz samemu musiał zdawać sobie sprawę, że inni spojrzą na niego krytycznym okiem. Ale jak matriksowy Neo omija każde uderzenie, bo nie ma się do czego w tej publikacji przyczepić. Jak trzeba krótko nakreślić specyfikę danego regionu, to jest to zrobione dobrze, Jak trzeba opakować historię w rozmowę z zaangażowaną w daną sytuację postacią, to jest to zrobione dobrze. Mógłbym tak wyliczać dalej, ale konkluzja jest taka, że to po prostu bardzo dobry sportowy reportaż. Nieprzeciągany na siłę, byleby nabić kolejne strony, jak w pracy magisterskiej. Anita nie oberwała zatem przez niego rykoszetem.

Powtórzę za autorami – można nie kochać futbolu, ale warto wiedzieć, jak ten wpływa na ludzi. Ta książka wam to pokaże.