Daniele Caroleo: – We Włoszech, jeśli chodzi o temat „ultrasów”, opinia publiczna ma sporo uprzedzeń

fot. Daniele Caroleo / Facebook

28 listopada 2013 roku włoskie SS Lazio wygrało z Legią 0:2 w ramach rozgrywek grupy J Ligi Europy UEFA. Dla opinii publicznej ważniejsze było jednak nie to, co działo się na boisku, lecz poza nim. Przed rozpoczęciem meczu zatrzymanych zostało bowiem 149 kibiców Lazio po starciach na ulicach Warszawy.

Włoski dziennikarz – Daniele Caroleo – przeprowadził dziennikarskie śledztwo na temat tamtych wydarzeń, które zdaniem włoskiej strony sporu, eskalowane były przez polską policję, interweniująca bez wyraźnego powodu. „La trasferta” ma być próbą analizy przyczyn aresztowań oraz komentarzem do późniejszego podejścia mediów, instytucji i opinii publicznej – zwłaszcza w jego kraju. Caroleo stara się również wyjaśnić społeczny, polityczny i kulturowy kontekst tych zachowań. Książkę wydaje w listopadzie we Włoszech wydawnictwo Eclettica Edizioni.

Okładka

Sam Caroleo, urodzony w 1979 roku, to człowiek zainteresowany ruchem kibicowskim oraz związanymi z tym kwestiami politycznymi i subkulturami młodzieżowymi. Współpracował z wieloma poważnymi czasopismami klubowymi, pracował także jako komentator i fotoreporter.

– Krzysztof Baranowski, Sportowa Książka Roku: Książka poświęcona jest nietypowej tematyce. Jak sytuacja z ulic Warszawy została odebrana we Włoszech?

– Daniele Caroleo: Z pewnością była to kontrowersyjna sytuacja. We Włoszech wieści o tym, co wydarzyło się w Warszawie były fragmentaryczne, tłumaczone z tego, co pojawiało się w polskich mediach. Dopiero po czasie pojawiały się opowieści naocznych świadków tych wydarzeń, a gdy pierwsi chłopcy zostali wypuszczeni z aresztu, scenariusz zmieniał się radykalnie.

– Kibice Lazio znani są z róznych inicjatyw. Również tych negatywnych. Społeczeństwo wspiera ich wersję tych wydarzeń?

– We Włoszech, jeśli chodzi o temat „ultrasów”, nie tylko tych z Lazio, opinia publiczna ma sporo uprzedzeń. Często karmione są one przez pewien rodzaj prasy, który potrafi uwypuklić tylko ich negatywne aspekty. To stało się właśnie przy okazji sytuacji z Warszawy.

– Z kim rozmawiałeś zbierając materiał do tej książki?

– Nie byłem w Polsce, ale miałem okazję porozmawiać z kilkoma facetami, którzy byli wówczas w centrum wydarzeń. Rozmawiałem z jednym z prawników, który śledził całą sprawą i włoskim oficjelem, który osobiście udał się do Warszawy, aby wyjaśnić to zdarzenie. Zebrałem wiele zeznań różnych osób, które tam były, aby podkreślić, w jaki sposób ta historia została opisana przez media, polityków i włoską opinię publiczną.

– To może z przedstawicielami polskiej policji?

– Nie miałem takiej okazji, ale wiernie odwzorowałem ich relacje i oświadczenia wydane po aresztowaniach, które były publikowane. Tak jak wspomniałem wcześniej, głównym celem książki jest podkreślenie zachowania prasy i włoskich instytucji w tej sprawie.

– Jakie są zatem wnioski płynące z Twojego śledztwa?

– Nie jestem sędzia, ale dziennikarzem. Nie szukam winnych, ale szukam prawdy. Chciałem tylko przedstawić to, co wydarzyło się w tamtych dniach najdokładniej jak to możliwe, analizując wszystko z różnych punktów widzenia. Czytelnicy mogą wyciągnąć z „La trasferty” własne wnioski – bez polegania na informacjach, które miały konkretny wydźwięk w mediach.

– Co sprawiło, że po latach postanowiłeś napisać o tym książkę. Mamy 2018 rok, wszystko wydarzyło się w 2013. To szmat czasu.

– Tego dnia akurat nie byłem w Warszawie, ale powinienem tam być. Mam za to wielu przyjaciół, którzy byli obecni w polskiej stolicy tego wieczoru. Część z nich również została aresztowana, spędzając kilka dni na komendzie. Żyłem tym więc w pierwszej osobie, choć z pewnej odległości. I absolutnie nie podobało mi się zachowanie gazet ani naszej klasy politycznej wobec rodaków aresztowanych na obcej ziemi. Szczerze – spodziewałem się innej reakcji. Tak jak oczekiwałbym więcej od społeczeństwa, które nie zawahało się, by wskazać palcem winnych. Dlatego właśnie chciałem opisać tę historię i wrócić do dyskusji o niej, chociaż minęło pięć lat. Wymagało to miesięcy badań, tłumaczeń, wywiadów, rozmów i gromadzenia informacji. To naprawdę wymagająca praca, która rzuci więcej światła na całą historię.

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Rozmawiał Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]