Zdemaskowana legenda

Marco Pantani. Ostatni podjazd

Zdemaskowana legenda

Paweł Kasprowicz

Pantani czy Armstrong? Armstrong czy Pantani?

Jeden i drugi mieli w dawnych czasach mnóstwo wiernych fanów, toczących spory o to, który z nich jest lepszym kolarzem. Amerykanin zachwycał regularnością i dokładnym zaplanowaniem wszystkiego w najdrobniejszych detalach. Włoch wręcz przeciwnie, kierujący się potrzebą chwili, nie myślący zbyt wiele o konsekwencjach zachwycał lekkością na podjazdach i „prometejskim przyspieszeniem”. I o ile pozbawiony siedmiu zwycięstw w „Wielkiej Pętli” Teksańczyk stracił rzesze wielbicieli wskutek przyznania się do stosowania dopingu, o tyle kolarz pochodzący z Cesenatico nawet po śmierci ma wielu kibiców, którzy podtrzymują mit o jego wielkości. Jakim był człowiekiem? Jakie cechy osobowości pozwoliły mu wejść na szczyt? Czy wyniki osiągnięte przez Włocha były osiągnięte tylko dzięki zdolnościom jego organizmu? Wreszcie, jak to się stało, że Marco Pantani tak spektakularnie pokonał ścieżkę od bohatera do zera?

Biografię najwybitniejszego włoskiego kolarza przełomu wieków, wydaną przez krakowską firmę SQN, pt. „Marco Pantani. Ostatni podjazd” spisał Matt Rendell, dziennikarz specjalizujący się w kolarstwie. Oryginał miał premierę w roku 2006. Polskie wydanie zostało wzbogacone o posłowie z wersji z 2015 roku.

Książka, podobnie jak większość biografii, ma często spotykaną strukturę. Rozpoczyna ją krótki opis śmierci głównego bohatera, po czym autor przechodzi płynnie do chronologicznej opowieści o życiu Marco Pantaniego. O jego wczesnych latach na potrzeby książki wypowiadają się choćby rodzice, co nie jest takie oczywiste, biorąc pod uwagę obiektywny stosunek Rendella do Włocha (w zupełnym przeciwieństwie o matki, która niemal go ubóstwia). To, co rzuca się w oczy to niespotykany charakter Marco. Jako dziecko, wychowywane raczej w biedzie, miał problemy w nawiązaniu stosunków z rówieśnikami. Bywał agresywny, ale pałał miłością do osób starszych. Byli oni jedynymi autorytetami dla szarganego przez emocje Pantaniego.

Autor zwraca także uwagę na polityczno-ekonomiczne aspekty, które oddziaływały na włoskie kolarstwo w latach 80. Przede wszystkim strefy przemysłowe, pozwalające na kreowanie potencjalnych sponsorów zespołów. Jednym ze słabszych fragmentów „Ostatniego podjazdu” jest ten traktujący o amatorskiej karierze bohatera. Górują w nim nużące opisy najważniejszych wyścigów.

Narracja przyspiesza po przejściu Marco na zawodowstwo. Kolarz robi furorę w peletonie, osiąga znakomite wyniki, a przy tym jest bardzo charakterystyczny. „Elefantino”, jak później go nazwano, miał bardzo rzadkie włosy i odstające uszy, co było powodem jego kompleksów. Należy pochwalić autora, bowiem podkreśla wielokrotnie nie tylko walory sportowe bohatera, ale przede wszystkim jego osobowość, która miała na niego nadzwyczajny wpływ. To duża zaleta tej pozycji. Dziennikarz pokazuje na przestrzeni całej książki neutralny stosunek do Marco, nie jest podatny na sugestie żadnej ze stron, co jest kluczową cechą dobrego biografa.

Po wielu sukcesach z lat 1998 i 1999, opowieść wchodzi w fazę upadku kolarza. Po niesprawiedliwej, według niego, dyskwalifikacji za doping, Pantani zaczyna powolny, ale długi upadek. Można odnieść wrażenie, iż dopiero w tym momencie autor wkracza w najważniejszą dla siebie część życiorysu Marco. Demaskuje kolarza, przedstawiając mnóstwo dowodów, mających na celu przekonanie czytelnika, że przez lata wspomagał się niedozwolonymi substancjami. Rendell przez większość książki stosuje często nomenklaturę medyczną, co jest niezbędne w tej sytuacji, ale dla nie wtajemniczonych może stanowić pewną barierę. Bardzo ciekawe są opisy problemów psychicznych Pantaniego. Można dowiedzieć się wielu istotnych rzeczy, nie tylko w kontekście sportu.

Najmocniejszym i najlepszym fragmentem, jest ten ukazujący ostatnie tygodnie życia bohatera. Pozyskując dane włoskiej policji, dziennikarz wartko nakreślił ostateczny upadek „Pirata”. Dzień po dniu, a na końcu godzina po godzinie pokazuje jak Pantani, niezaprzeczalna legenda dla włoskich kibiców, doprowadził do swojej śmieci.

Posłowie opierające się niemal w całości na obalaniu absurdalnych, w mniemaniu autora, może być uciążliwe i stanowi drugi słabszy moment tej pozycji. Jednak nie rzutuje to na odbiór książki jako całości. W rozmowie z Adamem Proboszem (autorem polskiego posłowia) promującej książkę autor przyznaje się, iż kilka osób zarzucało mu zbyt ambitne podejście do tematu. Być może jest w tym ziarnko prawdy, ale i tak trzeba docenić ogrom pracy wykonanej przy jej pisaniu.

Podsumowując, „Marco Pantani. Ostatni podjazd” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich kibiców kolarstwa, którzy zastanawiają się nad „czystością” kariery bohatera i nad tym dlaczego aż do dziś jest we Włoszech tak hołubiony. Ponad wszystko jednak, jest to po prostu dobra biografia, która powinna trafić w ręce każdego fana sportu i książek o tej tematyce.