„Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że tylko dzięki kontekstowi społeczno-politycznemu, a także zobrazowaniu otwartości na zagraniczne wpływy, zarówno Starego, jak i Nowego Świata, można wytłumaczyć rozwój futbolu w tym kraju”.
Simon Kuper, znakomity holenderski dziennikarz sportowy, ukuł swego czasu teorię, iż piłka nożna może zdradzać zaskakująco wiele o danym państwie. Tym tropem zdaje się podążać Jimmy Burns, inny wybitny dziennikarz i pisarz specjalizujący się w literaturze sportowej, autor wielu świetnych pozycji traktujących o futbolu. W swym dorobku ma między innymi takie książki jak „Ręka Boga. Życie Diego Maradony”, czy „Barca. Życie, pasja, ludzie”. W ubiegłym roku na polskim rynku ukazała się „Piłkarska furia” będąca, jak zapowiada autor, podróżą przez hiszpański futbol.
I jeśli jest to podróż, to w wyjątkowo dobrym towarzystwie, w dodatku właściwie nie pozwalająca na nudę. Każdy zapalony kibic piłkarski doskonale zdaje sobie sprawę, że futbol jest niezwykłym w swej prostocie wynalazkiem, w którym jak w soczewce skupiają się zalety, wady, problemy i radości narodów uprawiających tę piękną dyscyplinę. Burns udowadnia, że w Hiszpanii przybiera to ogromną skalę. Owszem futbol południowoamerykański, ze szczególnym uwzględnieniem Brazylii i Argentyny cieszy się olbrzymią atencją obywateli, czy wręcz niemal boskim namaszczeniem. Futbol przeniknął tam do każdej sfery życia, a polityk nie interesujący się piłką nożną nie ma szans zostać choćby burmistrzem. Jednak w Hiszpanii jego wpływ na życie i politykę jest równie niepodważalny. Skomplikowane dzieje Hiszpanii doprowadziły też do działania odwrotnego, czyli wykorzystywaniu futbolu przedmiotowo, jako narzędzie propagandy w dyktatorskich rękach. Burns zaczyna swą opowieść w czasach, gdy Brytyjczycy przywieźli tę dyscyplinę na Półwysep Iberyjski. Ukazuje obraz brytyjskiej dominacji i tego, jak radzili sobie z nią Hiszpanie. Zabiera nas w miejsce gdzie rozegrano pierwszy mecz piłkarski na hiszpańskiej ziemi i przytacza jego okoliczności.
„Zachęcano nas do wiary w mit, że pierwszy mecz był ze strony Anglików wyciągnięciem w sportowym geście ręki Hiszpanów. Ale prawda była zgoła inna – ci pierwsi ekspatrianci mogli równie dobrze zagrać w polo, rugby, tenisa czy też krykieta, bo głównie chodziło im o to, by wyróżnić się na tle miejscowych”.
Po rozpadzie ZSRR czy Jugosławii, próżno szukać w Europie narodu równie podzielonego jak Hiszpania. Targany wewnętrznymi sporami pomiędzy regionami, z których niemal każdy ma ambicje dążenia do uzyskania suwerenności. W kolejnych rozdziałach autor przybliża nam pokrótce charakterystykę danego regionu, a także historię klubów, ów region reprezentujących. Przy tej okazji poznajemy wiele ciekawych historii i anegdot, jak choćby genezę stadionowych przyśpiewek, które do dzisiaj możemy słyszeć na Camp Nou czy Estadio Santiago Bernabeu. Kto pierwszy zakrzyknął „Hala Madrid”? Co ma wspólnego wydobywanie żelaza z trybunami na San Mames?
„Jeśli piłka nożna trafiła z opóźnieniem do tej części Hiszpanii, to tylko dlatego, że Katalończycy, bez względu na to, do jakiej klasy społecznej przynależeli, byli zbyt zajęci lokalną polityką”.
Zamach stanu, wojna domowa, lata dyktatury Franco, to aspekty hiszpańskiej historii, w które zagłębiamy się na kolejnych stronach. Co działo się z futbolem w tych czasach? W jaki sposób wykorzystywały go obie strony konfliktu? Skąd opinia, że Real Madryt to twór pro frankistowski? I czy jest ona uzasadniona? Jaka jest geneza odwiecznego konfliktu Barcelony i Królewskich?
„Franco marzył o tym, by być postrzeganym jako ukochany przywódca Hiszpanii, który nie tylko wygrał wojnę dla swojego narodu, ale także zapewnił mu pokój. Mimo tych publicznych pokazów pewności siebie Hiszpania pozostawała krajem podzielonym politycznie, a piłka nożna pozwalała uwolnić tłumione emocje.”
Autor przedstawia również postaci, które wywarły wpływ na hiszpańską piłkę. Od Helenio Herrery, Di Stefano, znakomitych Węgrów, którzy zrobili furorę na Półwyspie Iberyjskim, Santiago Bernabeu, Cruijffa, aż po Raula, Guardiolę czy Aragonesa. Interesujące jest jego spojrzenie na transfer Beckhama i erę „Galacticos”. Jaką rolę w jego przyjściu do Madrytu odegrała Barcelona? Co Anglik ma wspólnego z Forrestem Gumpem?
„Po jego stronie stał jeden z najbardziej cenionych weteranów Królewskich, Alfredo Di Stefano, który 50 lat wcześniej jako zawodnik pomógł przekształcić Real w najbardziej utytułowany klub na świecie. Wydawało się, że w każdej sekundzie uśmiech Di Stefano może się roztopić jak wosk, taki był smutek staruszka, że jego ukochany klub piłkarski stał się cyrkiem”.
Momentem, w którym historia traci nieco na dynamice są wspomnienia o najnowszej historii reprezentacji Hiszpanii i jej występach na europejskich i światowych czempionatach. Być może jest to spowodowane tym, że wydarzenia te nie przykryła jeszcze warstwa kurzu. Z drugiej strony, ostatni rozdział opisujący mistrzostwo świata jest znakomitym zwieńczeniem historii o trudnych i skomplikowanych losach futbolu w tym pięknym, skąpanym w słońcu i niezwykle zróżnicowanym socjologicznie i geograficznie kraju. Stanowi to puentę, swoisty happy end, dzięki któremu opowieść jest spójna i niesie pozytywne przesłanie. Uwypuklając dodatkowo siłę, jaka stoi za futbolem – najbardziej popularną rozrywką na świecie.
Epilog i postscriptum to podsumowanie i przypomnienie o mistrzostwach w Polsce i na Ukrainie. Jednak już bez wchodzenia w szczegóły i pogłębionej analizy, a bardziej skupiające się na faktografii. Książkę wieńczy posłowie napisane specjalnie dla polskiego wydania.
„La Roja jest czymś więcej niż osiągnięciem piłkarskim. Jest politycznym, społecznym i kulturowym fenomenem, który Hiszpanie powinni uznać i z którego powinni być dumni. Kraj, który doznał upokorzenia, zostają, w wyniku kryzysu euro, jednym z żebraków Europy, który oddał swoją suwerenność rynkom finansowym oraz Berlinowi, był w stanie wyprodukować coś, co w swojej doskonałości zostawia pozostałe kraje w cieniu”.
Całość okraszona jest świetnym, bogatym językiem. Jeśli do czegoś można się przyczepić, to do pewnej pobieżności w opisywaniu kolejnych wątków. Poruszono ogromnie dużo, niezwykle interesujących tematów, o których chciałoby się dowiedzieć jak najwięcej. Z drugiej strony, gdyby Jimmy Burns miał skupić się na każdym i każdy opisać należycie szczegółowo, książka musiałaby ukazać się w kilku tomach. Wybrano zatem złoty środek, dzięki któremu nakreślono dzieje „piłkarskiej furii” i rozbudzono apetyty czytelników, którzy pewnie z zaciekawieniem będą poszukiwali pozycji rozwijających poszczególne zagadnienia.
Książkę mogę polecić nie tylko fanom La Liga, ale każdemu dla kogo futbol to coś więcej niż barwy i przynależność klubowa, a 90 minut meczu piłkarskiego to zaledwie początek bądź zwieńczenie dyskusji o tej wyjątkowej grze.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Dariusz Wądrzyk[/dropshadowbox]
Tekst dodany w ramach współpracy redakcyjnej