Mieczysław jak każdego ranka przemył twarz, umył zęby i ubrał na siebie robocze ubranie. Kilka chwil później jechał już autobusem na kolejną szychtę. To była jego kopalnia. Swoją „Kopalnię” ma również piłka nożna, dzięki wydawnictwu… Kopalnia.
Chociaż Mistrzostwa Świata w Brazylii już za nami, dopiero teraz udało mi się zasiąść do lektury ostatniej pozycji, wydanej przez niedawno powołane do życia wydawnictwo trzech entuzjastów futbolu – Tomasza Rosłona, Piotra Żelaznego i Marka Wawrzynowskiego. O ile biblia złożona z kolejnych ksiąg jest podstawową lekturą dla każdego chrześcijanina, tak „Kopalnia” jest ową biblią dla piłkarskiego kibica. Tacy publicyści, jak Michał Okoński, Stefan Szczepłek, Paweł Czado, czy Ulrich Hesse sugerują, iż tytuł można brać w ciemno.
22 teksty, zawarte wewnątrz „Kopalni” nie są typowym materiałem wykorzystanym do napisania książki piłkarskiej. Nie czytamy tutaj o początkach kariery danego zawodnika. Każdy poruszony temat jest nietypowy i możemy mieć pewność, że z większością informacji nie spotykaliśmy się jak dotąd zbyt często. Zaletą tej pozycji jest jej zagraniczny charakter, bowiem zaledwie jeden pełny artykuł dotyczy rodzimej piłki nożnej, a wątki związane z Polską poruszane był bardzo rzadko. Autorzy nie poszli na łatwiznę, nie ograniczając się do lokalnego podwórka, o którym napisano już niemal wszystko.
Gołym okiem widać ogrom pracy, jaki autorzy wykonali przy researchu do napisania kolejnych pozycji „Kopalni”. Na plus przemawia również lekki styl, okraszony sporą ilością nieznanych zwykłym śmiertelnikom anegdot.
Żałuję, faktycznie żałuję, że ne udało mi się zapoznać z „Kopalnią” przed Mundialem. Pozycja smakuje jak weselny tort, ale z własnej winy nie znalazłem na nim wisienki.