Są trzy rodzaje prawdy

Ania Hombek

Mówisz Chicago Bulls, myślisz Michael Jordan. Mówisz Michael Jordan, myślisz Scottie Pippen. Nigdy nie byli przyjaciółmi, nie mieli praktycznie żadnych prywatnych relacji, a stworzyli jeden z najlepszych duetów w historii NBA. Bez Jordana nie byłoby Pippena, bez Pippena nie byłoby Jordana. Nie byłoby drużyny Chicago Bulls, jaką pamiętamy, nie byłoby sześciu mistrzowskich pierścieni, nie byłoby Dream Teamu.

Choć sukcesy odnosili razem, to pierwsze skrzypce zwykle grał Michael Jordan. Przyszedł wreszcie czas na Pippena. Na jego wersję historii dynastii Byków. Scottie przedstawia ją w książce pt. „Bez krycia”.

Być członkiem Chicago Bulls w latach 90. oznaczało być częścią czegoś magicznego. I dla nas, i dla całego świata.

Autobiografia Pippena rozpoczyna się od mocnego uderzenia. Prolog książki to dosyć dosadny komentarz Pippena na temat dokumentu ESPN „Ostatni taniec”. Scottie wytyka Jordanowi egoizm i budowanie własnej legendy kosztem pozostałych zawodników. Uważa, że został w serialu przedstawiony w złym świetle. Widać wyraźnie rozgoryczenie Pippena. W jego sercu mocno tkwi to jak go traktowano. Czuje się bardzo niedoceniany. Zarówno w czasie kariery, jak i przez twórców „The last dance”. I Scottie mówi o tym wprost. Nosi w sobie poczucie krzywdy, bo wie, że koszykówka jest grą zespołową i Michael Jordan sam nie wygrał tych sześciu tytułów mistrzowskich. Scottie przemawia w imieniu swoim, jak i pozostałych zawodników Byków. Nie neguje wartości Jordana, tego jak wielkim był koszykarzem. Ale domaga się – całkiem zresztą słusznie – uznania dla całej drużyny.

To właśnie było wyjątkowe w Bulls: poczucie braterstwa, które wspólnie wypracowaliśmy, a nie to, że mieliśmy to szczęście grać w jednej drużynie z nieśmiertelnym Michaelem Jordanem.

„Bez krycia” to właśnie odpowiedź na „Ostatni taniec”. Odpowiedź ostra, autentyczna i bezkompromisowa. Opowieść Pippen wciąga, zawiera ciekawe wspomnienia, osobiste wyznania, kontrowersje. Scottie nie gryzie się w język, jest szczery i bezpośredni.

Niektórzy mogą po lekturze powiedzieć, iż Scottie przesadza i na każdym kroku „wbija szpilki” Jordanowi. Że przemawia przez niego frustracja i zazdrość. Nawet jeśli, to jest to autobiografia Pippena, jego punkt widzenia, historia widziana jego oczami. I bez wątpienia warto ją poznać.

Byliśmy drużyną. I właśnie to sprawiło, że byliśmy wielcy. Nie wolno tego nie doceniać.

„Bez krycia” to ponad czterysta stron o życiu jednego z najwybitniejszych koszykarzy w dziejach NBA. Bardzo inspirująca historia, ukazująca, iż ciężką pracą można dotrzeć na szczyt. Warto marzyć i się nie poddawać.

W swojej autobiografii Pippen wspomina trudne dzieciństwo wypełnione opieką nad sparaliżowanym bratem i niepełnosprawnym ojcem. Opowiada o początkach gry w koszykówkę oraz przedstawia swoją drogę do NBA. Następnie odtwarza przebieg kariery, aż do przejścia na sportową emeryturę.

Na kartach książki znajdują się najważniejsze wydarzenia z życia Pippena oraz historii Chicago Bulls. Scottie wspomina największe sukcesy i bolesne porażki, zdradza koszykarskie kulisy, opowiada o grze u boku najlepszego koszykarza świata. Podejmuje temat rasizmu, a także odnosi się do krytyki kierowanej pod swoim adresem. Skupia się przede wszystkim na karierze koszykarskiej, o życiu prywatnym, oprócz czasów sprzed NBA, opowiada niewiele.

„[…] nigdy nie zapomnę o tym, jaki mam kolor skóry, i o tym, że niektórzy ludzie właśnie z tego powodu mnie nienawidzą.

Sięgając po tę lekturę dowiecie się w jaki sposób Pippen trafił do Bulls oraz jak Michael Jordan skomentował przyjście Scottiego do Chicago. Przeczytacie jak Doug Collins traktował MJ-a, czy też, w jakich elementach gry Rodman był ekspertem. Odkryjecie, czy Scottie zgadzał się z brakiem powołania Isiaha Thomasa na IO w Barcelonie oraz dlaczego nigdy nie przeczytał słynnej książki „Jordan Rules”.

Spójrzmy prawdzie w oczy: nie było mowy, żebyśmy wyjechali z Barcelony bez złotego medalu.

Pippen szczerze przyznaje, kiedy zaprzepaścił okazje do poprawy swoich relacji z Jordanem. Wyznaje, o co ma największy żal do Douga Collinsa. Tłumaczy, na czym polega słynna ofensywna trójkątów oraz zdradza ile czasu zajęło Bykom jej opanowanie. Wyjaśnia również, dlaczego zdecydował się grać w kluczowym meczu play-offów pomimo migreny i zaburzeń wzroku.

Migrena czy nie migrena – tamten mecz pozostaje w mojej karierze czarną plamą, której nie jestem w stanie zmazać.

Który koszykarz Byków panicznie bał się węży? Co było najcenniejszym wkładem Phila Jacksona w sukcesy Chicago Bulls? W meczach, przeciwko której drużynie Pippen czuł się jak gracz rugby a nie koszykarz? Z którym zawodnikiem z Dream Teamu Scottie chodził na spacery wzdłuż Las Ramblas podczas IO? Który mecz do dziś spędza mu sen z powiek?

Koszykówka odmieniła moje życie. I to koszykówce wszystko zawdzięczam.

Scottie Pippen zawsze był w cieniu, wiecznie był „tym drugim”, wreszcie przemówił na własnych zasadach. Musicie go wysłuchać.