Michał Okoński pokazuje futbol w książce „Stałe fragmenty. Piękny i wstrętny. Opowieść o dwóch twarzach futbolu” z różnych perspektyw – pozytywnej i negatywnej. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że mimo iż znajdziemy w niej także przejmujące, skłaniające do refleksji wątki, to pozytywy przeważają.
Romantycy stwierdzą: Superliga to był humbug, ale okazuje się, że nawet naznaczone śmiercią tysięcy robotników finały mistrzostw świata w Katarze miały w sobie coś pozytywnego.
Futbol sposobem na walkę z… masturbacją
Przyznam, że zdumieniem zareagowałem na początek tej książki. Nie sądziłem bowiem, że autor zaznajomi mnie z historią młodych brytyjskich onanistów z epoki wiktoriańskiej. Brzmi to absurdalnie? Pewnie tak, ale proszę się nie zrażać. Nie ma tam żadnego niesmaku, jest tylko czy raczej aż intrygująca historia.
Poznajemy ówczesne realia, ogromny rygor obyczajowy. Futbol miał być przeciwwagą dla indywidualizmu przejawiającego się w, hm, dogadzaniu sobie. A zatem futbol w obronie czystości – takie credo przyświecało ówczesnym ultrakonserwatystom, którzy młodzież z dobrych domów, uczącą się na co dzień, poddawali naprawdę morderczemu reżimowi.
Burgesia w Barcelonie
W książce zostały zamieszczone teksty (niektóre w wersji rozszerzonej i uaktualnionej) znane z pewnością wielu czytelnikom z „Tygodnika Powszechnego” (chociażby relacje z EURO 2020 czy mundialu w Katarze).
Zanim przejdę do moim zdaniem sedna narracji Okońskiego podczas EURO i mistrzostw świata, zaznaczę, że podobał mi się tekst o upadku barcelońskiego mitu „mes que un club”. Czytamy w nim o tożsamości, przywiązaniu do swoich byłych piłkarzy, do entorno. Ważnym wątkiem jest naturalnie dziedzictwo Cruyffa, ale też utrata pryncypialnego charakteru Barcy jako instytucji (vide Katar na koszulkach), natomiast burgesia, czyli miejscowa burżuazja, stanowiąca hermetyczne środowisko, pociąga za sznurki na Camp Nou od wielu lat, co nie jest wiedzą powszechną. Przyznam, że to mnie zaskoczyło, mimo iż śledzę hiszpański futbol od grubo ponad dekady.
Puenta i odwołanie do Manuela Vazqueza Montalbana, czyli pisarza, w którego powieści zawarto jakże prorocze niestety słowa o szejkach, którzy zawładnęli futbolem, to kolejna perełka. Barcelona, która ma specyficzną strukturę właścicielką i formalnie należy do socios, nie może liczyć na wsparcie finansowe takich krezusów z Zatoki Perskiej.
Sousa i Michniewicz, czyli dwa futbolowe światy
Okoński przeciwstawia proaktywny, ofensywny futbol Paulo Sousy minimalizmowi i kunktatorstwu Czesława Michniewicza, do którego odnosi się też przez pryzmat etyki w kontekście bliskich relacji z Fryzjerem, hersztem sędziowskiej mafii. Wątek korupcyjny osadza w szerszym kontekście jako jedną z niechlubnych kart w dziejach III RP, jedną z najgłośniejszych afer. Aż przypomina się tekst Pawło Czado o selekcjonerze, który powinien być jak żona Cezara, wolny od jakichkolwiek podejrzeń.
Jakkolwiek Paulo Sousa, decydując się na rejteradę z naszego kraju, naraził się wielu Polakom, w narracji Okońskiego znajdziemy umiar, autorowi daleko do populistów, którzy kwestionowali trenerskie kompetencje Portugalczyka. Okoński, który mimochodem pokpiwa sobie z pełnego patosu przesłania Sousy do Polaków z pierwszej konferencji prasowej, trafnie dostrzegł, że Portugalczyk chciał przekazać polskim piłkarzom nową, rozwiniętą kulturę piłkarską, zasadniczo zmienić mentalność w polskim futbolu. Na drugim biegunie stawia Michniewicza, dowodzi, że on pozbawiał piłkarzy radości. Symbolem jego zachowawczości był mecz z Argentyną i błaganie rywali, by nie strzelali kolejnego gola.
Uczucia podczas EURO
W książce, jak już wspomniałem, są relacje z EURO 2020. Mnie ujęło to, jak autor skupił się na uczuciach, tym jak Duńczycy zjednoczyli się po niedoszłej na szczęście tragedii Christiana Eriksena, tym jak przyjaźń Roberto Manciniego i Gianluci Viallego, ale też weteranów Bonucciego i Chielliniego była spoiwem, które przyczyniło się do triumfu Italii (swoją drogą czyta się to z nostalgią, Vialli niestety już nie żyje, a kto mógłby sobie wyobrazić, że Bonucci zagra kiedykolwiek w Unionie Berlin…).
W tym opisie turnieju wyróżnijmy też pamięć o pięknie samej gry. Jednego dnia oglądaliśmy dwa spektakle, mecze pełne dramaturgii i zwrotów akcji – spotkania Hiszpanii z Chorwacją i Francji ze Szwajcarią.
Mundialowa ambiwalencja
Z mieszanymi uczuciami czyta się relacje z katarskiego mundialu – z jednej strony był to silnie akcentowany przez autora sportswashing, a z drugiej – piękny futbol. Okoński niuansuje, przywołuje jeden z tekstów z „Kopalnii”, by zwrócić uwagę, że mimo opresji obyczajowej i łamania praw człowieka kobiety w tym kraju zyskują podmiotowość.
Wędrówka Messiego
Historia wędrówki Leo Messiego po boisku została opisana pomysłowo. Czytając tekst Okońskiego, można też utwierdzić się w przekonaniu, że Argentyna w końcu przekonała się do Messiego, który przestał być „pecho frio”, tym niekochanym.
Aż przypomina się esej Cascariego „Walizka Lionela”, o argentyńskiej tożsamości, jakiej Messi pozostał wierny w Barcelonie, czego wszak nie dostrzegali jego rodacy.
Mundial rozrywką globalistów
Kto kocha mundial, ten jest globalistą. Okoński powołuje się na znanego myśliciela naszych czasów – Harariego, który ma rację według mnie. Historia Marokańczyków, rzecz jasna opisana, ujęła wielu. Urodzeni w większości poza swoim krajem tak dzielnie walczyli, by uszczęśliwić całą Afrykę i świat islamu. Futbol nie jest nacjonalistyczny, tylko kosmopolityczny, a kosmopolityzm jest jednym z elementów świata jako globalnej wioski.
Empatia kibica
Michał Okoński szczególnie emocjonalnie podchodzi do meczów Tottenhamu. Mając to na uwadze, z jeszcze większą uwagą warto przeczytać rozdziały poświęcone Paulowi Gascoignowi, porównywanemu ze znawstwem rosyjskiej metafizyki do jurodiwego, i Dele Allemu.
Obaj mieli talent (skądinąd: czy w przypadku młodszego z nich nie jest pewną niezręcznością używanie czasu przeszłego?), obu zarzucano nie bez racji, ale za to z pewnością bez… empatii autodestrukcję. Autor wykazuje się w długim wywodzie zrozumieniem i ową empatią, opisując ich burzliwe koleje losów.
Można szukać genezy życiowych nieszczęść obu w trudnym – delikatnie mówiąc – dzieciństwie, które sprawiło, że na kolejnych etapach życia i kariery byli zagubieni. Zresztą w tym stanie są najpewniej cały czas. Dla jednego futbol był ostatnią deską ratunku, nadzieją, drugiemu dawał szansę, by wyrazić siebie i czuć się prawdziwie wolnym, choć z racji pragmatyzmu jednego z upartych i często budzących antypatię trenerów (nietrudno zgadnąć, o kim mowa – otóż o „The Special One”) była tłumiona.
W tej książce jest człowiek, są emocje, które targają ludźmi. Jedność, ale też odrzucenie. Carlo Ancelotti, miłośnik kulinariów, dobry wujek albo ojciec dla piłkarzy, żaden taktyczny wizjoner formatu Guardioli. To kolejna z frapujących historii w wielowątkowej opowieści Okońskiego. Cóż, wszystkich nie wymienię…