W 2017 roku Joanna Jędrzejczyk napisała wespół z Przemysławem Osiakiem biografię, która zajęła 280 stron. Już za chwilę na rynku pojawiła się kolejna książka współautorstwa polskiej wojowniczki, którą jednak biografią w ścisłym znaczeniu tego słowa nie sposób nazwać.
„Czarno na białym”, bo tak nazywa się planowana premiera wydawnictwa Burda, powstała przy udziale młodego dziennikarza poruszającego się w sferze boksu – Huberta Kęski. Nie ukrywam, że mając to uwadze byłem ciekaw tej publikacji, bo bardzo szanuję jego warsztat, którego największym atutem jest umiejętność wyciągania ze swoich rozmówców informacji nieoczywistych i prowadzenia dyskusji w taki sposób, by skierować je na ciekawe dla potencjalnego czytelnika tory.
Wedle pierwszych doniesień, jakie do mnie docierały, projekt ten miał mieć formę motywacyjnego poradnika, pokazującego siłę mentalną i znaczenie psychiki w życiu profesjonalnego sportowca. Uważam, że ostatecznie nowa opowieść Joanny obrała inną formę. I dobrze, bo w proponowanej konwencji książka – tak mi się wydaje – nie byłaby aż tak dobra.
Jako się rzekło, to nie jest biografia. „Czarno na białym” opowiada o życiu Joanny Jędrzejczyk w ostatnich czterech latach – od 2017 roku, gdy na rynku pojawił się poprzedni tytuł, po dziś dzień. Nie jest to typowy wywiad-rzeka, w którym autor-dziennikarz prowadzi regularną dyskusję z autorem-sportowcem, ale w pewnym stopniu narracja przypomina tę formę publikacji. Między wierszami Kęska nakreśla tło wydarzeń, wyjaśnia pewne zagadnienia poruszane przez Jędrzejczyk, ale przeważa tutaj ta forma dialogu, czasem monologu JJ, który z każdą kolejną stroną staje się bardziej osobisty. Bo życie prywatne Jędrzejczyk w ostatnich kilku latach było intensywne. Na ostatnich stronach pisze nawet: „Przegrałam. Potknęłam się”. Dodaje jednocześnie: „Po raz kolejny udowodniłam, że nie ma rzeczy niemożliwych”.
Embed from Getty Images
Wbrew temu, co napisałem we wcześniejszych akapitach, autorzy przemycają tutaj kilka psychologicznych porad. Nie są one jednak przytłaczające, to nie jest – i dobrze! – poradnik na wzór tych pseudocoachingowych, w którym czytamy na co drugiej stronie, by w siebie uwierzyć, by walczyć. Jak rapuje Sokół w swoim kawałku „Chcemy być wyżej”, „to tera modne”. JJ nie poszła za modą, sprzedając nam pod płaszczem osobistej publikacji stek bzdur. To książka, po której można poczuć więź z główną bohaterką. Po niektórych rozdziałach, jak te związane z jej byłym już partnerem, było mi jej autentycznie żal.
Kęska zbudował w tej opowieści portret kobiety dojrzewającej – i nie ma to stwierdzenie negatywnych konotacji. Jędrzejczyk w ostatnich miesiącach zaczęła czerpać z życia pełnymi garściami, stając się człowiekiem, który zaczyna czuć, czego dokładnie chce od życia. Jednocześnie jest autentyczna w tym, co robi – sama stara się prowadzić swoje media społecznościowe, czy zasiada osobiście do niektórych negocjacji biznesowych. Ma w sobie też ten pazur, potrzebny w sportach walki, który przypiłowuje poza oktagonem.
Z „Czarno na białym” bije szczerość. Czuć, że to, co czytamy powiedziała Jędrzejczyk. Hubert Kęska nie musiał się gimnastykować, „walczyć” ze słowem, by wyszła z tego ciekawa opowieść. I dlatego warto po nią sięgnąć.