W peletonie lepiej być anonimowym

Miłośnicy kolarstwa z pewnością niejednokrotnie słuchali wielogodzinnych relacji z kolejnych wyścigów. Jednak nawet najbardziej pasjonujący komentarz to tylko spojrzenie z zewnątrz. Bardziej pożądana byłaby oczywiście opowieść z wewnątrz, prosto z peletonu. Taką perspektywę otrzymujemy w książce „Anonimowy kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie”.

Każdy, kto spędził w zawodowym peletonie choć chwilę, doskonale wie, że publicznie swoje zdanie wypowiada tam tylko ten, kto nie jest zbytnio przywiązany do kontraktu.

Omawiana pozycja w oryginale ukazała się w 2019 roku, ale nadal jej autor pozostaje anonimowy. Ten stan rzeczy intryguje, ale także nieco drażni. Wiadomo, że pod zasłoną anonimowości człowiek zbytnio się nie krępuje i pisze odważniej. Z drugiej strony nie znając personaliów autora trudno zweryfikować jego prawdomówność.

Co więcej anonimowość tytułowego kolarza sprawiła, iż spodziewałam się czegoś trochę innego. Oczekiwałam zaskoczeń, tajemnic, a przede wszystkim kontrowersji. Tymczasem autor w zasadzie nie szokuje ani nie bulwersuje. Mocne fragmenty są, ale niestety nieliczne. Brakowało mi smaczków, dlatego też nieco się rozczarowałam. Po fakcie wiem – wiadomo, Polak mądry po szkodzie – że moje podejście przed lekturą było błędem, gdyż pozycji tej nie należy traktować, jako „prania kolarskich brudów”.

Dzisiaj liczą się tylko wyniki i wykonanie planu nakreślonego przez kierownictwo.

O czym jest, więc ta książka? To po prostu ukazanie „kolarstwa od środka”, czyli opowieść o niuansach tego sportu, głównie jego ciemnych stronach. Autor, zawodowy kolarz, na kartach lektury w tematycznych rozdziałach porusza wiele aspektów uprawianego przez siebie sportu, między innymi: przebieg sezonu, role w zespole, organizację wyścigów, finanse, sprzęt kolarski, wypadki, media, a nawet seksizm.

Nie mogło zabraknąć także tematu dopingu. Jednak podejście autora do stosowania wspomagania przez kolarzy trochę mnie zdziwiło. Było, co prawda negatywne, ale niezbyt szczególnie. W moim odczuciu bagatelizował ten problem. Nie był zbyt surowy, co więcej tłumaczył, że ci kolarze nie wygrywaliby gdyby również ciężko nie pracowali. Myślę, że dla większości kibiców nie ma to żadnego znaczenia ile trenowali, skoro jechali na wspomaganiu.

Zejście z limitu wagi oczekiwanego na wielki tour wymaga przekraczania granic tego, co może zrobić ciało człowieka.”

Jak widać książka nie jest pozbawiona słabostek, ale można w niej znaleźć również sporo pozytywów. Lekturę przyjemnie się czyta. Bardzo dobry jest rozdział dotyczący sprzętu kolarskiego. Krótko mówiąc: krytyka i szczerość. Bez wątpienia warty uwagi. Tak samo jak mocne fragmenty dotyczące Bradley’a Wigginsa oraz grupy Sky (obecnie Ineos). Miłym i ciekawym akcentem było również oddanie głosu żonie autora, która przedstawia swój punkt widzenia na temat życia z zawodowym kolarzem.

Czytając tę książkę dowiecie się jak wygląda sezon zawodowego kolarza, ile waży strój kolarski, a także ile tysięcy kalorii spala kolarz na najtrudniejszych etapach wyścigu. Przeczytacie, dlaczego część kolarzy przed wjazdem do tunelu zamyka jedno oko, ile wynosi pensja minimalna dla kolarza, jak również, dlaczego najlepsi kibice są na wyścigu dookoła Kraju Basków.

Poznacie krótką charakterystykę fanów kolarstwa w zależności od ich narodowości. Odkryjecie, dlaczego niektórzy zawodnicy nadużywają tabletek nasennych, o co podejrzany jest kolarz, który często łamie sobie kości, dzięki czemu aktualnie jest mnóstwo specjalistów w jeździe na czas oraz co kryje się pod określeniem „belgijski gulasz”.

Tutaj każdy dba o własny interes i ma innych w poważaniu.

Anonimowy kolarz opowiada jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniło się kolarstwo, tłumaczy, na czym polega rola kapitana w kolarskim zespole, wyjaśnia, co jest najważniejsze w jeździe po szutrze, a także zdradza, co stanowi jedyny irytujący aspekt ścigania się we Włoszech.

Żeby ważyć tyle, co konkurenci, musiałem się głodzić.

„Anonimowy kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie” to pozycja, dzięki której mamy okazję ujrzeć świat kolarstwa od kuchni. Sięgnąć po nią powinny przede wszystkim osoby, które dopiero zaczynają się interesować kolarstwem. Dla tak zwanych „zapaleńców”, którzy dosyć dobrze orientują się w omawianej tematyce książka będzie raczej utrwaleniem już posiadanych informacji, choć myślę, że anonimowy kolarz może i ich czymś zaskoczyć.