Tak jak Anglia jest kolebką futbolu, tak wyrażenie „All Cops Are Bastards” po raz pierwszy także pojawiło się na Wyspach Brytyjskich. Hasło zrodzone w latach 20. ubiegłego wieku zostało skrócone przez strajkujących robotników dwadzieścia lat później do krótkiego „ACAB”, znanego dziś w środowisku kibiców na całym świecie. Początków popularności ACAB w teraźniejszości doszukiwać można się zaś w latach 80., gdy dzięki subkulturze punkowej zwrot stał się symbolem walki z szeroko pojętym establishmentem. Nieufność do działań władzy, jakiejkolwiek – jest w tym pewna symbolika. Tak jak w tytule książki Jamesa Montague o środowisku piłkarskich ultrasów. 1312 odpowiada zapisowi tego zwrotu w układzie liter angielskiego alfabetu. Nie dziwi zatem, że wybrał tę liczbę na tytuł swojej publikacji.
Montague jest jak kameleon, wtapiający się w otoczenie. Nie ma oporów, by zapalić skręconego przez włoskiego ultrasa jointa, czym kupuje sobie jego otwartość. Kiedy indziej biegnie za szwedzkimi ultrasami demolującymi ulice i puby, by później chować się i uciekać przed policją. W końcu musi walczyć o życie w odległej Azji zwiewając przed ludźmi uzbrojonymi w maczety. Wydaje się, że autor potrzebował spróbowania tego piłkarskiego zaplecza, dotknięcia go i poczucia własnymi palcami. Jak sam pisze, w młodości też był buntownikiem, więc w pewien sposób rozumie to środowisko.
„Zapytałem Borę, dziennikarza zajmującego się piłką nożną, historyka i fana Besiktasu, który zabrał mnie tego dnia na mecz, co śpiewają kibice. Spodziewałem się czegoś o klubie, barwach drużyny, o tej przypominającej labirynt dzielnicy, a nawet o jakiejś lewicowej idei, czegoś mądrego, czegoś, co ma jakieś znaczenie. Bora odpowiedział mi jednak wstydliwie: «To znaczy: Ssij mi pałę, Fenerbahce». Patrzyłem, jak dobrze ubrana kobieta w średnim wieku, mniej więcej równolatka mojej mamy, uciszyła tłum, zachęciła ludzi, by znowu uklękli, a potem znów wykrzyczeli, że… Fenerbahce powinno jeszcze raz possać jej pałę.„
Wydawnictwo SQN wydało w ostatnich latach wiele świetnych sportowych książek, ale ta jest istnym majstersztykiem. James Montague, co udowodnił już w przypadku „Klubu miliarderów”, jest bezkompromisowym przewodnikiem po świecie, za którego opisanie się zabiera a w 1312 świetnie oddaje realia swojego „celu”. Realia te nie są takie, jak chcą nam je przedstawić inni. Nie takie, jakich oczekujemy. Opowieść Jamesa jest prawdziwa. Jak we włoskich fragmentach opowieści, gdy po wysłuchaniu wielu rasistowskich uwag zastanawiał się w duchu, czy jego brak reakcji na takie słowa nie jest pośrednim współudziałem w tej „ultrasowej zbrodni”.
Ta książka jest po prostu wybitna.
Ultrasi w tej książce przedstawieni są w sposób, który nie podlega jednoznacznej definicji. Z jednej strony możemy uznać ich za największych, najbardziej zaangażowanych w życie klubu fanów, którzy przechodzą wręcz w ekstremizm. Z drugiej strony, wiele z tych grup, zwłaszcza w krajach ogarniętych konfliktami wewnętrznymi, zmienia się w grupy paramilitarne walczące z dyktaturą i niesprawiedliwym traktowaniem obywateli. Inne poszły w stronę zorganizowanej przestępczości. Pełen wachlarz możliwości, który dotyczy zarówno lokalnego patriotyzmu – wspierania swojej ulicy, miasta (jak we Włoszech), czy kraju, który później przeradza się w sytuację, w której społeczność czerpie wzorce z całego świata (jak inspiracja chorwackiej Torcidy sceną kibicowską z Ameryki Południowej). Autor nigdy wprost nie pisze, kim jest ultras, bo nie da się go prosto zdefiniować. Zamiast tego przedstawia nam obszerną opowieść, z której sami musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski.
„Na zewnątrz pojawiło się więcej kibiców z Europy. Rozniosła się wieść, że jest tu Bocia. Mieliśmy się zebrać później, na pożegnalnej kolacji z resztą Curva Nord 1907. Grupa ultrasów z Eintrachtu Frankfurt była na miejscu, gdy Bocia wygłosił pełną emocji mowę. Był prawdopodobnie ostatnim pradziwym capotifosi włoskiego futbolu – nie mówił o pieniądzach, o władzy czy nienawiści, lecz o curva, zespole i mieście. A także o campanilismo. Na koniec pozostaje tylko nadrzędna reguła – powiedział mi wcześniej. – Jeśli nie wiesz, jak nazywa się rezerwowy bramkarz i kto gra w zespole młodzieżowym, to wypierdalaj!”
1312 to obowiązkowa lektura zarówno dla fanów piłki, jak i wszystkich czytelników zainteresowanych tematyką nietypową, dla których liczy się nieszablonowe i bardzo głębokie przeanalizowanie tematu. W niektórych przypadkach wątki są na tyle mocne, że można poczuć się, jakby przed chwilą dostało się obuchem w twarz. Montague to jeden z lepszych autorów na rynku literatury związanej ze sportem. Bezapelacyjnie. 1312 jest natomiast dla mnie w pierwszej trójce wszystkich sportowych książek wydanych dotąd przez Wydawnictwo Sine Qua Non w naszym kraju.
Bezapelacyjnie musicie to przeczytać.
Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę. Dysponowałem tekstem w wersji próbnej, dlatego nie oceniam ewentualnych błędów technicznych i korekty.