Ultramaratończyk Recenzja

Ultramaratończyk

Okładka

Okładka

Pracownik korporacji, zarabiający pokaźne sumy pieniężne, jeżdżący Lexusem. Mąż i ojciec dwójki dzieci. Ma wszystko, o czym marzy wielu ludzi. Dla niego to jednak za mało. Szczęście i samego siebie odnajduje pokonując samotnie kolejne kilometry na biegowej drodze.

„Chwilami zatapiałem się w kontemplacji wzgórz, otulonych światłem księżyca. Ale były i takie momenty, gdy nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak tylko o znalezieniu najbliższego spożywczaka.”

Dean Karnazes już pierwszym rozdziałem całkowicie mnie „kupił”. Zaciekawił ogromnie, choć bieganie nigdy mnie nie interesowało. Znalazłam nawet fragment o mnie: „Dla większości niebiegających bieganie jest w najlepszym razie nudne, a w najgorszym – niesamowicie uciążliwe i bezsensowne.” – a mimo to książka pochłonęła mnie całkowicie. Zabawna, szczera, inspirująca.

Dean zabiera czytelnika w niezwykłą podróż. Wraz z nim biegniemy w środku nocy bezdrożami Ameryki i zamawiamy pizzę na odludnym kawałku autostrady. Idziemy do pracy, by za chwilę wyruszyć w trasę. To książka o bieganiu, o dokonywaniu wydawałoby się niemożliwego, ale również o życiu.

Tekst dodany w ramach współpracy redakcyjnej. Czytaj więcej na

floatemnabramke