Tony Adams. Uzależniony Recenzja

Tony Adams. Uzależniony

Okładka

Okładka

Anglia – kolebka piłki nożnej. To tutaj, pomimo braku znaczących sukcesów reprezentacji narodowej, grają jedni z najlepszych piłkarzy na świecie. Gdyby cofnąć się w czasie, poprzednie zdanie nie straciłoby na wartości. Od powstania Premier League po boiskach tej ligi biegali świetni, charyzmatyczni zawodnicy, których nazwiska kojarzą wszyscy. Taki był też Tony Adams.

14 września 2016 roku jest dniem, który w szczególności zapamiętają fani Arsenalu. To właśnie w połowie miesiąca, za sprawą wydawnictwa Sine Qua Non pojawią się dwie książki, związane z tym zespołem. Pierwsza z nich – „Arsene Wenger. Generał i jego Kanonierzy” – otrzymała od nas dobrą notę. Druga to życiorys obrońcy Tony`ego Adamsa. „Uzależniony” jest przekładem dość starej opowieści – „Addicted” – wydanej przy współpracy Iana Ridleya aż siedemnaście lat temu.

Publikacja wpasowuje się w popularny termin „alkobiografii”, czyli książek opowiadających życiowe losy sportowców uzależnionych od alkoholu. Powiedzieć, że Adams był alkoholikiem, to jak nie powiedzieć nic. Piłkarz pił, by zapomnieć o porażkach i świętować zwycięstwa. Każda okazja była dla niego dobra, aby sprawdzić dno kieliszka lub kufla. Doskonale obrazuje to sytuacja, w której koledzy balowali na mieście podczas przedsezonowego tournee, a on musiał zabarykadować się w hotelu, aby pozostać trzeźwym. W głowie uzależnionego kotłuje się milion myśli na sekundę, przez co sam nie wie, czego chce – pomocy w postaci rady, czy jednak kolejnej szklanki pełnej Guinnessa.

[dropshadowbox align=”center” effect=”curled” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#655bf5″ ]

„(…) potem nadszedł dzień, który zapadł w pamięć chyba wszystkim – choć muszę przyznać, że nie mnie. 15 kwietnia pokonaliśmy Newcastle 1:0, a Liverpool grał wtedy z Nottingham Forest w półfinale Pucharu Anglii na Hillsborough. Musiałem widzieć w wiadomościach zdjęcia umierających kibiców, przygniecionych na trybunach do płotu, ale z przykrością przyznaję, że właściwie mnie to nie obeszło. Cóż, taki właśnie wtedy byłem.”

[/dropshadowbox]

Podróż przez życie głównego bohatera rozpoczyna się od mocnego prologu, ale później chronologia wraca do normy – autorzy przedstawiają w pierwszej kolejności jego dzieciństwo. Adams chciał być taki, jak jego ojciec, który również występował na pozycji środkowego obrońcy i zapowiadał się na solidnego ligowca. Był jednak marnego zdrowia i szybko zawiesił buty na kołku, poświęcając czas rozwijającemu się synowi.

Szybki wzrost umiejętności szedł u niego w parze z pewnością siebie. Raz po raz Adams powtarza, że wiedział, jaki jest dobry. Pomogło mu to podpisać kontrakt z Arsenalem w wieku 14 lat, składając parafkę siedząc w toalecie. To wtedy jego gra powoli stawała się pracą, tracąc status przyjemności. Przełom nastąpił w sezonie 1986/1987, kiedy stał się pełnoetatowym zawodnikiem pierwszej drużyny.

Zastrzeżenia można mieć do stylu narracji. Zdecydowanie jest tutaj za dużo informacji, z kim grał Arsenal, w jakich rozgrywkach, ile wygrał i kto strzelił bramki. W tego typu książce nie ma potrzeby przytaczać tak pełnego kalendarium, bowiem główny – najbardziej interesujący – wątek opowieści jest zdecydowanie inny. Nie każdemu może spodobać się taka szczegółowość.

[dropshadowbox align=”center” effect=”curled” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#655bf5″ ]

„Oglądałem Franza Beckenbauera, Johana Neeskensa i Ruuda Krola. Bardzo podobała mi się drużyna Polski, mieli świetną czwórkę defensorów i wspaniałego środkowego obrońcę Jerzego Gorgonia”[/dropshadowbox]

Pomimo ligowej przeszłości, za jazdę po pijanemu i zdemolowanie domu starszej pary, trafił do więzienia gdzie spędził ponad półtorej miesiąca. Z prawie 30 szwami po upadku ze schodów strzelił bramkę głową w następnym meczu. Świętując zdobycie ligowego pucharu złamał koledze rękę. Zdecydowanie Tony Adams był postacią niepowtarzalną – nie tylko, jak na standardy angielskiej piłki.

Reasumując, „Uzależniony” to ciekawa historia emerytowanego sportowca, który na przełomie wieków stanowił o sile jednego z najlepszych klubów piłkarskich na Wyspach. Pomimo kilku mankamentów, warto po nią sięgnąć, aby uświadomić sobie, czym jest nałóg i do czego może doprowadzić dbającego o swoje ciało sportowca.

Ocena - warto

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.

Minusy

  • Zbyt duży nacisk na statystyki