Wstrząsające… Kim był kapitan złotej jedenastki z 1972 roku i „srebrnej drużyny” z 1974 roku? Piłkarskim geniuszem, niedocenionym i wygwizdanym przez kibiców? Ofiarą gry w wojskowym klubie Legia i bycia sportową ikoną PRL-u? Jak pokierował swoim losem na tle innych wielkich epoki? Franza Beckenbauera i Johana Cruijffa? Na ile czuł się obcy w środowisku, które określa się mianem „Orłów Górskiego”?
Franciszek Smuda po latach:
– Pamiętam, że Kaziu Deyna zawsze przed snem modlił się… Nie krępowaliśmy się siebie. Kaziu chciał porozmawiać z Bogiem, to rozmawiał, chociaż byłem w pokoju…
– Gdy szykowałeś się do finałów EURO 2012, to przed Legią stanął pomnik Kazimierza Deyny.
– Kazik kochał piłkę, tak jak i ja kocham…
Fragment książki:
Przecież Pan Bóg jest miłosierny. Deyna przeszedł barwną drogę ze Starogardu Gdańskiego aż po Kalifornię. Żył jak chciał, czy też jak potrafił. Po wyjeździe z Polski na pewno trawił go jakiś szczególny niepokój. Może ten karny z Argentyny z 1978 roku jest symbolem jego życia? Są karne, które się strzela i wznosi ręce do niebios, jak Deyna w meczu z Jugosławią na Mundialu w 1974 roku. Są i karne, które – mimo że piłka nie ląduje w siatce – pozostają bez konsekwencji. A są i takie, które marnują życie… W los Deyny po Mundialu w 1978 roku – w jeszcze większym stopniu niż wcześniej – wtargnęła frustracja, niezrozumienie, wyobcowanie. Nie można tego było stłamsić hazardem czy alkoholem…
Tytuł: „Deyna, czyli obcy”
Autor: Roman Kołtoń
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 544
Data premiery: 30.06.2014 r.