Stulatek w świetnej formie

Giro d’Italia. Historia najpiękniejszego wyścigu kolarskiego świata

Stulatek w świetnej formie

Recenzja książki Colina O`Briena

Stulatek w świetnej formie

Okładka

100. edycja Giro d`Italia to dwadzieścia jeden etapów, 3614 kilometrów i niespełna 200 kolarzy. Dzięki opowieści Colina O`Briena wydanej ostatnio w Polsce, czytelnicy poczuć mogą powiew kolarskiego lata.

10 maja 2017 roku na polskim rynku literatury sportowej Wydawnictwo Sine Qua Non wydało książkę wspomnianego wyżej autora, poświęconą historii jednego z najpopularniejszych kolarskich wyścigów. Na ponad 300 stronach opowiada on o rozwoju zarówno całej dyscypliny, jak i włoskich zmagań o przyodzianie różowej koszulki lidera tego touru.

Pisany w formie dialogu wstęp, na wzór książki „Rach-ciach-ciach, czyli pchamy pchamy„, wprowadza czytelnika w wyścigowy nastrój, by za chwilę przejść do właściwej opowieści. Nie byłoby Giro bez „La Gazetta dello Sport”, jak i tejże gazety bez Giro. Redakcja chcąc wyprzedzić rywali z innego sportowego tytułu wpadła na pomysł organizacji wyścigu, który pomimo początkowych trudności odbył się i okazał się olbrzymim sukcesem. W odległych czasach, gdy technika nie pozwalała jeszcze na monitorowanie osiągnięć każdego zawodnika, obowiązywał system punktowy – za zwycięstwo przyznawano jeden punkt, za drugie miejsce dwa, aż do odległych lokat, które właściwe grzebały szansę na końcowy triumf. Ten ze sportowców, który zgromadził ich najmniej, wygrywał zmagania. O „niesprawiedliwości” tego systemu niech świadczy fakt, że zdarzały się edycje, w których kilku kolarzy bywało szybszych od lidera o całe minuty. Gdyby zliczano wówczas indywidualne czasy, lista zwycięzców Giro musiałaby ulec sporej weryfikacji…

Historia Giro d`Italia musi być pełna statystyk i dat – to nieuniknione, aby właściwe nakreślić obraz zmagań, jakie odbywały się na przestrzeni lat. Czasem książka zwalnia, jakby autor zaciągnął mocno hamulec, ale ma to miejsce w zaledwie kilku rozdziałach. O`Brien bowiem świetnie sprzedaje anegdoty i pisze ciekawie – nie tylko o samych zmaganiach, ale również sytuacji geopolitycznej świata w okresie rozgrywania kolejnych edycji Giro. Książka ma charakter chronologiczny, więc czytelnik nie pogubi się podczas poznawania tejże historii.

Warto nadmienić, że w Giro – jako jedynym wielkim tourze – wystąpiła kobieta. We włoskim patriarchalnym społeczeństwie zakrawało to na skandal, zwłaszcza, że mieliśmy dopiero 1924 rok, więc status kobiet w męskim społeczeństwie dopiero się rozwijał (niech najlepszym przykładem będzie fakt, że prawa wyborcze we Włoszech panie uzyskały dopiero w 1945 roku). Choć po jednym z etapów przestała być klasyfikowana, bo przekroczyła dopuszczalny limit czasowy, jedyna kobieta w stawce była takim ewenementem, że organizatorzy pozwolili jej jechać dalej, by mogła ostatecznie ukończyć wyścig.

Czarną plamą – choć niezamierzoną, więc można rzec, że mocno wyblakłą – na różowej koszulce były powiązania Giro z faszyzmem. Gdy krajem rządził Benito Mussolini, a partia na czele której stał chciała ugruntować wśród obywateli obraz”nowego Włocha’ m.in. poprzez sport, kolarskie zmagania stały się świetnym narzędziem propagandowym. Członkowie milicji fotografowali się ze sportowcami, a wielcy bohaterowie tłumów, którzy się na to nie godzili zwykle marnie kończyli.

Giro to również zmagania wielkich jednostek. Jedną z najbardziej charakterystycznych – zarówno we włoskim klasyku, jak i w całej historii tej dyscypliny – była walka Gino Bartalego i Fausto Coppiego. Pierwszy dwukrotnie wygrał TdF i trzy razy Giro. Drugi – dwukrotnie triumfował w TdF, a w Giro aż pięć razy. Obaj uosabiali ówczesny podział włoskiego społeczeństwa – jeden był ikoną ludności wiejskiej, drugi był „nowym Włochem”. Byli jak niebo i ziemia, różnili się diametralnie, dlatego autor przedstawia ich życiorysy „od kołyski aż po grób”, by osobno stworzyć spójną całość tej rywalizacji. Gdy ich życie przerwała wojna, Coppi stawił się na froncie, a Bartali ratował żydowskich obywateli, przewożąc w ramie roweru tajne przepustki, umożliwiające im ucieczkę z zagrożonych terenów.

Mały negatyw należy się tej opowieści za niedostateczną korektę, bowiem wydawca ten przyzwyczaił nas do pewnego poziomu, a w Giro znalazło się dość sporo literówek. Mimo wszystko,  historia najpiękniejszego kolarskiego wyścigu świata – jak informuje nas podtytuł – to pozycja po którą warto sięgnąć. Dotyczy to także tych fanów sportu, którzy nie przełączają regularnie odbiorników telewizyjnych na kolarskie wyścigi.

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.