Pięści anioła. Walka o złoto Zbigniewa Pietrzykowskiego Recenzja

Pięści anioła. Walka o złoto Zbigniewa Pietrzykowskiego

Srebro i dwukrotnie brąz olimpijskich igrzysk, cztery złote medale mistrzostw Europy, przez długi czas samodzielne panowanie na liście zdobytych tytułów mistrza kraju. Życie i kariera Zbigniewa Pietrzykowskiego to temat ciekawy do podjęcia, nie dziwi zatem motywacja Leszka Błażyńskiego do napisania biografii zmarłego w 2014 roku polskiego boksera. Ta wyszła niedawno pod szyldem Biblioteki Przeglądu Sportowego, tuż przed odejściem autora z redakcji sportowego dziennika.

Rozumiem skalę trudności, przed jaką stanął Leszek Błażyński pisząc tę książkę, bo za głównego bohatera swojej opowieści wybrał człowieka urodzonego w roku 1934, którego szczyt kariery przypadał niedługo po połowie ubiegłego stulecia. W związku z tym, wielu świadków tamtych wydarzeń już z nami nie ma, ich wspomnienia często bezpowrotnie zostały utracone. Sam, pisząc teraz książkę związaną z historią krakowskiego futbolu, borykam się z podobnymi problemami.

Pietrzykowski był bokserem nietypowym, bo w latach 50. i 60. XX wieku szkoła pięściarska stawiała raczej na agresję i zasypywanie rywali gradem ciosów. Polak był inny, czekał cierpliwie, wypatrywał słabych punktów w gardzie rywala, by szybką i celną kontrą sprowadzić oponenta do parteru. „Pięści Anioła” to opowieść nietypowa również ze względu na jej charakter. To nie jest książka kipiąca wulgarnością, jak chociażby te o Tysonie. Autor oddał naturę tamtych lat, mniej chuligańską.

Bokserscy Błażyński i Kęska oraz piłkarscy Czado i Wawrzynowski – te cztery nazwiska zawsze gwarantują odpowiednią jakość przekazu wśród polskich autorów. W swojej najnowszej pozycji Leszek mógł wpaść w pułapkę, opisując życie Pietrzykowskiego w nudny, sztampowy sposób, bo brakowało tutaj elementu skandalizującego. Poradził sobie jednak z tematem znakomicie, rysując tego bohatera mocnymi, wyrazistymi kreskami, będącego wzorem nie tylko dla swojego pokolenia.

Książka nie jest długa, co też jest jej atutem. Autor nie rozwleka tej opowieści, wybierając do środka tylko historie istotne. Dzięki temu, „Pięści Anioła” skończyć można w jeden wieczór. Nie będzie to wieczór stracony.

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.