Najpiękniejsza książka tego roku

Włodzimierz Szaranowicz. Życie z pasją

Najpiękniejsza książka tego roku

Krzysiek Baranowski

Jego głos wypełniał mały salon w moim rodzinnym domu, gdy Adam Małysz siadał na belce, poprawiał gogle i dawał Polsce morze radości. Charakterystyczny głos, jednocześnie pełen emocji i stonowania połączył go z mistrzem skoków na zawsze. Nic dziwnego, że ta telewizyjna symbioza rozpoczyna biografię Włodzimierza Szaranowicza.

Na długo przed powstaniem tej opowieści, kilka lat temu mówiło się, że książkę tę Szaranowicz napisze wespół z redakcyjnym kolegą – Jerzym Chromikiem – który ma za sobą m.in. rzetelną opowieść o życiu Andrzeja Strejlaua. Jednak postępująca choroba neurologiczna, z jaką mierzy się obecnie główny bohater „Życia z pasją” sprawiła, że plany te trzeba było zweryfikować. Z pomocą przyszła rodzina, a właściwie córka Marta Szaranowicz-Kusz, która podjęła rękawicę i usiadła z tatą, by opowiedzieć nam, czytelnikom, o życiu i kulisach pracy ojca.

Zgadzam się z wydawcą, który reklamował tę publikację, jako książkę zarówno o sporcie, jak i rodzinie. Z jednej strony poznajemy historię polskiego dziennikarstwa, tego jak kształtowały się przeróżne redakcje w okresie komunizmu i późniejszej transformacji. Szaranowicz przedstawia swój punkt widzenia na rozwój radia i telewizji, problemów z tym związanych, mniejszych lub większych afer czy przekrętów. Autorzy dobrze wyselekcjonowali tematy, które warto poruszyć, bo omawiają dość obszernie kwestię praw do pokazywania amerykańskiej ligi NBA („Hej, hej tu NBA!”), jak i wielokrotnie podejmują kwestie związane z igrzyskami olimpijskimi, tak ważnymi w pracy dziennikarskiej Szaranowicza.

Z drugiej, najważniejszej strony, to przede wszystkim opowieść o człowieku. Główny bohater nie miał oporów, by otworzyć się przed córką, stąd niezwykle szczera relacja, zarówno młodości, jak i teraźniejszości. Nie każdy ma odwagę, by wprost opowiadać o swojej chorobie, na temat której Włodzimierz Szaranowicz opowiada tutaj otwarcie i w pewien sposób naturalnie. We wszystkich poruszanych kwestiach jest szczery, a pisząca z nim tę publikację córka nie zawłaszcza sobie tej rozmowy.

Bo jest tutaj o czym opowiadać, ale przede wszystkim słuchać. Korzenie sięgające Bałkanów, młodość w powojennej, zniszczonej Warszawie, dziennikarskie dojrzewanie pod okiem Bohdana Tomaszewskiego i Bogdana Tuszyńskiego, czy wspomniane już relacje z boisk koszykarskich, skoczni narciarskich i całych igrzysk. Przez wiele lat nie było polskiego dziennikarstwa sportowego bez głosu Szaranowicza.

I ten język. Nie było w tym roku, ani w ostatnich latach „piękniej” napisanej książki sportowej na naszym rynku. Wszystko, co robił Szaranowicz, nawet jeśli wywijał jakiś numer z kolegami z podwórka w zmasakrowanej stolicy, miało swoją klasę i charakter.

„Życie z pasją” to książka wybitna – świetnie opowiedziana, świetnie napisana i świetnie zredagowana. Po prostu sportowa książka roku.