Mamy dość specyficzny rynek literatury sportowej. Często wartościowe książki historyczne, reportaże, czy nawet biografie, ale te niesztampowe toną w zalewie kolejnych biografii Cristiano Ronaldo czy Leo Messiego. Powód jest prozaiczny – te po prostu dobrze się sprzedają. O ile książki Guillema Balague poświęcone tym dwóm piłkarzom były bardzo dobre, o tyle reszta… często spuścić należy nad nimi zasłonę milczenia. Cóż nowego można napisać o tych dwóch panach? Z jakiej strony podejść do ich życia, by czytelnik został zaciekawiony. Możliwe, że z takiej, jaką obrał Jordi Punti.
„Messi. G.O.A.T.”, czyli polska wersja „lekcji stylu” wydana została w ramach serii SQN Originals, czyli jej dystrybucja prowadzona jest wyłącznie przez księgarnię LaBotiga. To nie jedyny motyw wyróżniający tę pozycję. Książce tej najbliżej bowiem do „Mojego Bońka” Jacka Sarzało – Messi jest tutaj potraktowany jako punkt zaczepienia do rozważań filozoficznych a autor próbuje nam, czytelnikom, wytłumaczyć, dlaczego Messi jest dla niego królem, mesjaszem, zbawicielem futbolu. To bardzo osobista opowieść, niczym pamiętnik, w którym Jordi Punti zwierza się nam ze swoich marzeń i tego, jak postrzega współczesną piłkę nożną naznaczoną nogami malutkiego Argentyńczyka. Całość doprawia, jak Raffaele Nappi we „Włoskim Bogu futbolu”, nutą poezji, szukając często różnorakich figur stylistycznych, oddających wielkość swojego bohatera.
To jak panie Punti, co się z panem stanie, jak Messi skończy karierę?
– Myślę, że emerytura Messiego będzie momentem żałoby dla każdego fana futbolu.
– Coś w tobie umrze?
– Nie sądzę, że można to określić aż tak. Wręcz przeciwnie, postrzegam to jako moment spełnienia – Messi zawsze zostanie zapamiętanu jako coś wyższego rzędu w futbolu. Jeśli chcesz możemy to nazwać religią świecką, życiem, które należy zapamiętać i wydobyć z niego trochę sportowej wiary.
– Co to oznacza dla Barcelony?
– Drużyna przejdzie okres żalu, tak jak miało to miejsce, kiedy odchodził Cristiano z Realu. Będziemy musieli zaakceptować, że Messiego nie ma już na boisku a nasze wspomnienia radzić będą musiały sobie z tym faktem przez lata.
Żeby była jasność – Punti należy do „kościoła” Messiego, więc rozdaje prztyczki „heretykom” ze sprawnością rewolwerzysty z Dzikiego Zachodu, więc jest to raczej publikacja dla tych, którym bliżej do Messiego, niż Ronaldo, czy innych gwiazd futbolu. Messi jest najlepszy, i basta! Dla Puntiego innej możliwości nie ma. Piłkarz Barcelony jest jak budowniczowie piramid ze starożytnego Egiptu – wyprzedza swoją epokę i jeszcze długo po nim ludzie będą zastanawiać się, jak robił to wszystko, czym się zachwycamy.
Opowieść podzielona jest krótkie rozdziały, każdy o określonej tematyce przewodniej. Tatuaże, szybkość, kontuzje. Punti upraszcza sobie tym schemat narracji, nie wykraczający poza określone ramy. Skąd taka idea książki?
– Pomysł na nią zrodził się w mojej głowie z powodu radości, jaką odczuwam gdy oglądam go na boisku. W ciągu ostatnich dziesięciu lat przegapiłem może cztery, czy pięć meczów, w których Messi grał dla Barcelony. Pisałem o nim do gazet. Ale pewnego dnia, gdy widziałem co wyczynia na boisku, wtedy wespół z Iniestą, poczułem, że to co robię wokół Messiego mi nie wystarcza. Że muszę o tym napisać, by opisać radość, jaką nam daje. Być może potrzebowałem tego, by zapamiętać moją osobistą relację z jego kunsztem. – mówi mi Punti. – Z mojego punktu widzenia to otwarta księga. Gdy gra, zawsze może stworzyć coś nieoczekiwanego, coś nowego. Musimy być wtedy w pobliżu. Więc: Messi sprawia, że chcę żyć.
Simon Kuper, dziennikarz mający na koncie kilka fascynujących książek piłkarskich, w tym „Futbol w cieniu Holokaustu” stwierdził kiedyś, że „żyjemy w czasach Messiego i być może najlepszym, co możemy zrobić, jest po prostu oglądanie jego gry”. Czytanie każdej książki o Messim najlepszą rozrywką nie jest, ale akurat ta pozycja, jeśli jest się fanem tego piłkarza, jest do zaliczenia. Zwłaszcza, że jest krótka i można ją skończyć w jeden wieczór.