Książka „Łukasz Piszczek. Mentalność sportowca” nie jest typową biografią. To wywiad rzeka, a były wieloletni obrońca BVB i reprezentacji Polski jest przepytywany przez zaufanego psychologa sportu Kamila Wódkę, z którym współpracował.
Introwertyczny charakter
Piszczek nie ukrywa, że jest introwertykiem, co sprawia, że mimo iż osiągnął dużo w futbolu, a zdaniem wielu zasługuje na miano najwybitniejszego bocznego obrońcy w historii polskiej piłki, nie sypie anegdotami. Ma bowiem osobowość, która czyni go kimś bardzo refleksyjnym.
Ludzka strona sportu
Książka składa się z 13 rozdziałów, a puentą każdej jest krótki komentarz Kamila Wódki, który miał na celu pokazać, że sportowiec w tych pełnych komercji i gonitwy czasach to nie tylko atleta, ale też, a może przede wszystkim człowiek.
Przekaz taty i mamy
Dowiadujemy się, jak ważny w karierze Piszczka był Gwarek Zabrze, a jak nie docenił go bardziej znany Górnik. Łukasz przyznaje, jak ogromnie istotnie były dla niego słowa taty – nie wywierał presji, ale motywował, tłumacząc realia piłkarskie już u progu kariery, przygotowując syna na trudy rywalizacji. Z kolei mama obrońcy miała dla niego przekaz bardziej emocjonalny, który miał uświadomić synowi, że musi twardo stąpać po ziemi, ale też rozumieć nie tylko swoje emocje, lecz również innych.
Męcząca presja
Piszczek ciekawie opowiada o krępującej presji, która może dla wielu paradoksalnie towarzyszyła mu w okresie sukcesów w BVB. Wspomina, jak po transferze z Herthy do Dortmundu naturalnie czuł radość i… obawy: kontuzja sprawiła, że stracił okres przygotowawczy, a miał poczucie, że zainwestowano w niego pewne pieniądze i musi szybko dawać coś drużynie. Po mistrzostwie Niemiec wystąpił kolejny kontrast: euforia i znowu presja, chęć ciągłego utrzymywania formy była wyczerpująca. A będący sportowym spełnieniem finał Ligi Mistrzów (mecz z Bayernem) także był ogromnym wyzwaniem w aspekcie mentalnym.
Grzech młodości
Łukasz Piszczek nie unika wątku korupcyjnego. Przyznaje, że przed laty popełnił błąd, ale poniósł karę. Uległ namowom starszyzny, zaznacza, że był młody i naiwny, zdobył się po latach na autorefleksję, co należy docenić. Wyciągnął cenną lekcję z tamtej smutnej historii i dziś wie, że czasami warto przeciwstawić się grupie. Zresztą dodaje, że obecnie radzi młodym piłkarzom, by nie zawsze naśladowali innych, bo to bywa zgubne.
Ostatni etap w BVB
Ciekawy jest rozdział, w którym Piszczek ocenia szczerze ostatni etap gry w BVB, w tym relacje z Edinem Terziciem. Wtedy Polak wiedział, że jego rola w drużynie maleje, ale nie żądał przywilejów, nie chciał dostać niczego za zasługi, wciąż ciężko pracował. Piszczek mówi o taktyce, rozmowach z trenerem, tym jak przestał być pewniakiem na prawej obronie. Ale te dyskusje dały do myślenia szkoleniowcowi, stanowiły intelektualny ferment. Polak dał radę jako jeden z trzech stoperów, był lepszy niż w ustawieniu z czwórką obrońców, gdy grał jako prawy stoper.
Lekkoduch Dembele i dojrzały Bellingham
Zdecydowanie jednym z najciekawszych rozdziałów jest ten o młodych piłkarzach, w którym Piszczek mówi o niezwykłej dojrzałości Jude’a Bellinghama (wkrótce już pewnie gracza Realu Madryt), ale też docenia system wartości Erlinga Haalanda, który dotąd nigdzie nie „odpłynął”. Na przeciwległym biegunie sytuuje beztroskiego narwańca Ousmane’a Dembele (nazywa go lekkoduchem) czy niezdyscyplinowanego, skądinąd mającego obecnie różne problemy pozaboiskowe Achrafa Hakimiego. Piszczek mówi też o social mediach, które stały się obsesją młodych piłkarzy, wręcz nimi zawładnęły, czasami odciągając to pokolenie od „realu”.
Ta książka może osiągnąć ważny cel: udowodnić sceptykom, że współpraca wyczynowego sportowca z psychologiem sportu nie jest bynajmniej oznaką słabości. Warto walczyć ze stereotypami. Łukasz Piszczek z pewnością jest ich przeciwnikiem. A Kamil Wódka wydaje się bardzo przekonywający.