Legendy żyją wiecznie

AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny

Legendy żyją wiecznie

Krzysiek Baranowski

Status wielu bitew, których nie mogliśmy zobaczyć własnymi oczami, rośnie wraz z upływającymi latami od ich stoczenia. Z tego powodu pierwszy europejski triumf Milanu Arrigo Sacchiego mógł być bardziej legendarny, niż patrzymy na niego dzisiaj. Pierwotnie finał Pucharu Mistrzów na Camp Nou w 1989 roku miał zostać sfilmowany przez hiszpańskiego publicznego nadawcę, który produkowany sygnał udostępniał stacjom telewizyjnym na całym świecie. Życie zweryfikowało te plany – operatorzy TVE na krótko przed meczem zaczęli strajkować.

Spór, pomiędzy personelem a kadrą kierowniczą trwał i nic nie wskazywało końca impasu. Niemal dobę przed pierwszym gwizdkiem sędziego stacja wydała oświadczenie, że nie będzie w stanie zrealizować transmisji spotkania. Jedyną nadzieją pozostawał fakt, że technicy obiecali nie wchodzić w paradę nadawcom, którzy chcieliby podjąć się pokazania meczu – pod warunkiem, że sygnał pominie ich kraj. Włoscy ministrowie zadziałali błyskawicznie. Do wojskowego samolotu spakowano ekipę RAI, która dzień później pracowała w pocie czoła dla 300 milionów fanów z 80 krajów.

Tej historii nie znajdziecie co prawda w nowej książce wydawnictwa SQN, ale jest ona równie ciekawa. „AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny”, napisana przez głównego bohatera tamtego sezonu, Arrigo Sacchiego, którego wspomagał Luigi Garlando, to spisana na ponad trzystu stronach podróż po niesamowitym sezonie 1988/1989, w którym budujący dopiero swoją pozycję szkoleniowiec stał się symbolem odrodzenia włoskiego futbolu.

„Pewnego dnia ćwiczyliśmy dublowanie pozycji. Gullit miał ruszyć w stronę bramki, a Ancelotti powinien go wyprzedzić i przejąć piłkę. Pierwsze dwie próby się nie powiodły, przy trzeciej Carlo powiedział Ruudowi: Jeśli trochę nie zwolnisz, nie dam rady cię wyprzedzić…
Dobrze o tym wiedziałem. Ancelotti nie mógł mieć takiego przyspieszenia jak Rijkaard i Gullit, którzy byli atletycznymi monstrami. Kiedyś ustawiłem ich w parze do biegu na 200 metrów. Ramaccioni obserwował ich zdębiały i stwierdził: Arrigo, gdybym miał do wyboru, czy chcę zostać potrącony przez skuter, czy przez tych dwóch, wybrałbym skuter.”

Sacchi w niespełna kilka lat przełamał narodowy stereotyp, jakim postrzegano piłkę nożną z rodowodem jego ojczyzny. Włoska piłka była nastawiona na defensywę, niemiła dla oka, nudna dla postronnego obserwatora jak flaki z olejem. Gianni Brera, nestor włoskiego dziennikarstwa sportowego, stwierdził kiedyś, że „idealny mecz kończy się wynikiem 0:0.” AC Milan z przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku redefiniował ten sport we Włoszech. To jego zespół miał nadawać tempo rywalizacji i zmuszać przeciwnika do bronienia się. Gra opierała się na szybkich, krótkich podaniach, odciągających defensorów od swoich nominalnych pozycji. Przy stracie piłkarze mieli natychmiast zakładać pressing. Dziś taka taktyka może wydawać się naturalna, ale trzy dekady temu była uznawana za rewolucję.

Książka ma charakter osobistej relacji, w związku z czym napisana jest w większości jako monolog Sacchiego, który opowiada o swoim życiu, metodach treningowych i przemyśleniach na temat tamtego sezonu. Każdy rozdział rozpoczyna się skanem notatnika, który wówczas prowadził z krótkim wyjaśnieniem zawartych w nim zapisów. W szczegółowy sposób poznajemy dzięki temu problemy ówczesnej rywalizacji o prymat w Serie A, czy w europejskich pucharach. Każdy sukces składa się z małych, z pozoru błahych wyborów, które zebrane razem prowadzą do zwycięstwa. Stąd też Sacchi często wspomina o mentalnej stronie poszczególnych wyborów, czy opowiada o relacjach z Silvio Berlusconim.

„Kiedyś Gullit mnie zapytał: Trenerze, ale dlaczego od czasu do czasu nie poślemy długiego podania do napastników? Dzięki temu byśmy trochę odpoczęli.
Odpowiedziałem: Bo jeśli zrobisz to raz, w następnym meczu zrobisz to dwa razy, w kolejnym trzy razy i w końcu już w ogóle nie będziemy grać w piłkę.”

W segmencie książek historycznych często dostajemy publikacje niezwykle obszerne, które choć ciekawe, ze względu na rozmiar historii niektóre tematy muszą traktować po macoszemu. Dlatego takie pozycje, o wybranych, krótszych okresach są bardzo potrzebne. W tym przypadku udało się autorom w skondensowany, przyzwoity, choć może nie wybitny, sposób pokazać legendarną drużynę. Fani piłki nożnej, zwłaszcza w stylu retro, będą zadowoleni.

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.