Klub miliarderów. Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną Recenzja

Klub miliarderów. Jak bogacze ukradli nam piłkę nożną

Piłka nożna w bieżącym stuleciu mało ma wspólnych mianowników ze sportem, który podbijał serca klasy robotniczej jeszcze w poprzednim wieku. Ogromne pieniądze, jakie się w niej pojawiły sprawiły, że środowisko to stało się piaskownicą, gdzie zabawki mają wyłącznie obrzydliwie bogaci – oligarchowie ze Wschodu, szejkowie, czy członkowie królewskich rodzin. To oni kupują najsłynniejsze kluby i wydają krocie na ściąganie do siebie wielkich gwiazd. Ich tropem podążył dziennikarz z Wielkiej Brytanii.

9 maja na polskim rynku literatury sportowej za sprawą Wydawnictwa Znak pojawi się książka James`a Montague – „Klub miliarderów”. Montague, mający 38 lat na karku ma już w świecie literatury sportowej sporą renomę. Za swój debiut – „When Friday Comes: Football in the War Zone” – czyli reportaż o wpływach polityki na piłkę nożną na Bliskim Wschodzie, otrzymał wyróżnienie „Best New Witer” w roku 2009 w plebiscycie British Sports Book Awards. Również druga jego publikacja – „Thirty One Nil: On The Road With Football’s Outsiders, a World Cup Odyssey” – przyniosła mu nagrodę, w postaci tytułu najlepszej piłkarskiej książki 2015 roku, w tym samym plebiscycie. „Klub miliarderów”, czyli pierwotnie „The Billionaires Club” również doczekał się w nim nominacji za rok ubiegły, co tylko potwierdza świetne pióro autora.

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Przeczytaj wywiad z autorem[/dropshadowbox]

Przeobrażenie futbolu w dochodowy biznes nie było dziełem przypadku, ale tak naprawdę odbyło się w bardzo krótkim czasie. Posługując się wyspiarskim przykładem, jeszcze kilkadziesiąt lat temu sport ten wyglądał zupełnie inaczej – stadiony były rozsypującymi się ruinami, a najbardziej pamiętną historią jest tragedia na Hillsborough, gdy podczas Pucharu Anglii zginęła prawie setka ludzi. Wtem nadszedł rok 1989 – okres reform i przemian, zarówno społecznych i politycznych, które wpłynęły na światową gospodarkę. Wydarzenia te okazały się furtką dla grupy biznesmenów, którzy wykorzystując globalne zamieszanie powiększyli swoje majątki sobie tylko znanymi sposobami. W ten właśnie sposób narodzili się oligarchowie, o których między innymi jest ta książka. Co właściwie kryje się pod tym pojęciem? Słownik języka polskiego sugeruje, że to „możnowładca”. W języku potocznym oligarchami nazywa się głównie rosyjskich multimiliarderów, bo to właśnie w tym kraju prywatyzacja i deregulacja po upadku komunizmu najbardziej uwidoczniła koncentrację bogactwa w ręku nielicznych. jak pisze Montague, w 1989 roku świat myślał, że triumfuje „kapitalizm i liberalna demokracja”. Jak się okazało, było odwrotnie. Zwyciężyła „oligarchia i populizm”, milionerzy stali się miliarderami, a na całym zamieszaniu zyskały takie dziedziny życia, jak sport i piłka nożna. Angielska Premier League była w doskonałej pozycji negocjacyjnej i zaczęła czerpać garściami z hojności nowobogackiej klasy.

Oczywiście, mówić, że wielkie pieniądze pojawiły się w piłce nożnej dopiero teraz, to wielkie przekłamanie. Już wcześniej w tym środowisku pojawiali się bogacze, którzy inwestowali w sport ogromne kwoty – jak właściciel Blackburn Rovers, czy Fulham FC. Jednak dopiero teraz, w XXI wieku aby rywalizować na najwyższym poziomie konieczne jest posiadanie nieograniczonych niemal zasobów. „Klub miliarderów” nie jest zaś książką o tym biznesie w rozumieniu ogólnym. To rozprawa o „panach wszechświata”, jak nazywa ich autor, podejmujący się analizy kim oni są, jak dorobili się swoich majątków i – przede wszystkim – dlaczego postanowili je trwonić właśnie w piłkarskim świecie.

Publikacja podzielona jest na cztery główne rozdziały – o Europie Wschodniej, USA, Azji ogółem i Bliskim Wschodzie – które dzielą się na mniejsze fragmenty. Na początek autor wziął pod lupę niejasne inwestycje pochodzących z Rosji „biznesmenów”. Akurat jestem po lekturze „Jak zabijają Rosjanie” Grzegorza Kuczyńskiego i sporo wątków z materiałem Montague się zazębia. Mamy tutaj zatem Borisa Bierezowskiego z jego tajemniczą śmiercią, mamy i Władimira Putina, którego „ambasadorem” w sporcie jest nie kto inny, jak właściciel Chelsea FC – Roman Abramowicz. Jednym z ciekawszych wniosków, który potwierdza się również w rozdziale azjatyckim jest to, że dla wszystkich właścicieli klubów piłkarskich, którzy zdobyli majątek w niejasny lub kontrowersyjny sposób, są one polisą na życie. Dlaczego? Ustawiają ich na świeczniku, co znacznie ogranicza możliwość ich likwidacji lub – w najlepszym przypadku – szybkiego pozbawienia majątku.

W opozycji do rosyjskich oligarchów stoją właściciele franczyz sportowych w Stanach Zjednoczonych, którzy wykorzystują kluby do wypompowywania środków z miejskich kas i kieszeni podatników. Tak, jak u naszych wschodnich sąsiadów niektórzy zawłaszczają państwowe majątki poprzez sieć odpowiednich znajomości, tak w Ameryce Północnej prywatni właściciele chcą maksymalnie odciążyć własne budżety i naciągają mieszkańców na utrzymywanie swoich zespołów. To coś w stylu – „Chcesz mieć komu kibicować? To płać i (nie) płacz”. Później Montague skupia się również na azjatyckiej ekspansji w świat piłki nożnej, by na koniec opisać przykłady wykorzystywania jednostek i handlu ludźmi przy budowie stadionów na Mundial w Katarze. Nie sposób opisywać tych historii z osobna – „Klub miliarderów” mało ma bowiem fabularnych przestojów, a całość jest przygotowana w bardzo dobry sposób. Autor ma świetny styl, którego nie unicestwiło tłumaczenie, więc całość chłonie się w szybkim tempie.

„Klub miliarderów” to nie jest książka tylko o piłce nożnej. To znakomity materiał śledczy, reportaż, który wyjaśnia i interpretuje sytuację geopolityczną współczesnego świata i obnaża hipokryzję napędzaną pieniędzmi. W zasadzie ta książka jest tym, czego oczekiwałem po zeszłorocznej „Brudnej piłce”. Choć tamten tytuł, przygotowany przez niemieckich autorów nie był słabą książką, ostatecznie odsłaniał trochę zbyt mało kulisów funkcjonowania globalnego futbolu i nie został dostatecznie ciepło przyjęty na rynku. Tutaj przez ponad 300 stron nie sposób się nudzić.

Warstwa techniczna książki nie podlega ocenie, bowiem dysponowałem egzemplarzem recenzenckim, przed ostateczną korektą i składem.

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.