Każda matka kocha swoje dzieci. Czy na pewno?

Krzysiek Baranowski

Stosunki Algierii z Francją – lub na odwrót – Francji z Algierią są skomplikowane. Przez prawie półtorej wieku afrykańskie państwo było francuską kolonią, szczególnie bliską dla europejskiego zarządcy. To nią szczycili się ówcześni prezydenci. Przez większość okupacji, władza traktowała zamorskie społeczeństwo za integralną część swojego kraju. Mimo to, obywatelstwo europejskie Algierczykom zyskać było trudno a dziś, także za sprawą reportażu Ludwiki Włodek, można powiedzieć, że więcej Francuzów i Algierczyków dzieli, niż łączy. Także tych, którzy mieszkają w swojej nowej ojczyźnie.

Książka „Gorsze dzieci Republiki. O Algierczykach we Francji” to kolejna publikacja wydana przez wydawnictwo Czarne, które nie jest książką stricte sportową, ale ze względu na swoją tematykę regularnie wkracza w jego świat. Nie da się bowiem opowiedzieć tej historii bez piłki nożnej, której towarzyszy Zinedine Zidane, Kylian Mbappe i mundial z 1998 roku. Już sam wstęp jest oparty na tej narracji – wspieraniu „Trójkolorowych” podczas mistrzostw świata, kibicowaniu tej drużynie i jej nie do końca francuskiej, u korzeni, tożsamości.

Po sportowym wstępie autorka rysuje portrety postaci związanych z Algierią i Francją, zarówno ze względu na miejsce ich urodzenia, jak i późniejszą emigracją. Każdy bohater, a jest ich wielu, ma swoją unikalną historię i pozwala spojrzeć na te burzliwe relacje z nowej perspektywy. To opowieść o asymilacji, odrzuceniu, nieporozumieniach i skrajnych postawach. Narrator zabiera nas na francuskie blokowiska zamieszkane dziś w większości przez „nowych” Francuzów, wyjaśniając tutejsze relacje religijne, podejmując temat islamu i związanej z tym radykalizacji. To ciekawa, nowa perspektywa w stosunku do książki „Islam. Jedenastka plaga” Hege Storhaug, którą czytałem na początku tego roku.

Trochę mimo wszystko ten reportaż miejscami nuży ze względu na to, że opowieść o teraźniejszości jest zdominowana bardzo obszernym tłem historycznego konfliktu głównych bohaterów. Włodek zdecydowała się przeważyć szalę na rzecz tego, co wydarzyło się dawniej, nieco zaniedbując dzisiejszy rys algierskiej kolonii na francuskich ulicach. Ta obrana konwencja nieco mnie zmęczyła, ale nie jest to wielkim minusem publikacji, bo ostatecznie czyta się ją z zainteresowaniem.

Ile znaczy dobry autor, dociekliwy i rzetelny może świadczyć właśnie ten tytuł. Włodek zrobiła nią więcej m.in. dla biografii „Zizou” niż Jean Philippe i i Patrick Fort w tragikomicznej książce „Dwa życia Zidane`a”, którą na naszym rynku wydało w 2019 roku wydawnictwo Buchmann. Ale to tylko ciekawostka, która uzupełnia pozytywny obraz całej książki. Bądźcie jednak świadomi – to nie jest sportowa książka. Ale cała historia nie byłaby pełna bez sporego sportowego tła, dlatego warto po nią sięgnąć, jeśli lubicie podczas czytania poczuć nietypowe mrowienie i wiedzieć, że chłoniecie coś niezwykle merytorycznego.

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.