Galeria legend Ekstraklasy Recenzja

Galeria legend Ekstraklasy

Okładka

„Galeria legend Ekstraklasy” jest pozycją, która zaintrygowała wiele osób. Muszę przyznać, że sam nie wiedziałem, czego spodziewać się po książce Wojciecha Bajaka, której wydania podjęło się Wydawnictwo Novae Res. Czytając zapowiedzi wydawać się mogło, że będzie to lektura w stylu albumu „Legendarne postacie futbolu” Bernarda Morlino. Jednak otrzymaliśmy coś zupełnie innego. Zawierającą ponad 500 stron publikacja, przenosi nas w odległe, przedwojenne czasy, aż po teraźniejszość.

Cała konwencja oparta jest na krótkich biografiach. Nie znajdziecie tutaj opowieści na kilkanaście stron, wywiadów z zawodnikami z dawnych lat. Historia zaczyna się od sylwetek takich piłkarzy jak Spirydion Albański, Karol Kossok, Wacław Kuchar czy Henryk Reyman, a kończy na Kamilu Kosowskim czy Robercie Lewandowskim.
Ale czy można każdego z nich nazwać „legendą”? Tutaj prawdopodobnie wiele osób weszłoby w polemikę, dlaczego ten, a nie tamten. Według mnie, wszystkie wybory opisanych tutaj graczy są jak najbardziej trafne. Muszę przyznać, że w swoich rękach trzymałem świetne kompendium wiedzy, zawierające historie, które każdy kibic piłki nożnej powinien, a na pewno mógłby przeczytać. Każdy czytelnik emocjonujący się polską ligą znajdzie tutaj swojego idola. Sam format jest bardzo przystępny, czcionka jest standardowa, każdemu zawodnikowi poświęcono osobny rozdział.

Przejdźmy do tego, co najbardziej zainteresuje czytelników. Wojciech Bajak podjął się nie lada wyzwania, sprawdzając wiele źródeł historycznych i sięgając po pomoc niejednego „historyka”. Jeśli miałbym określić tę „cegłę” dwoma słowami, to powiedziałbym, że jest ciekawa. Nazwisko zawodnika w nagłówku, krótka statystyka i streszczenie kariery, aż do czasu wydania książki. Niektóre są mniej ciekawe, inne bardziej. Przy niektórych się wynudziłem, inne mnie wciągnęły. Język w niej zawarty jest prosty, zdania nie są przekoloryzowane (według mnie często piękny język, zasłania mankamenty publikacji).

Zastrzeżenia? Mało zdjęć, co jednak nie wpływa na komfort czytania. Szkoda, że przed każdym rozdziałem nie ma konsekwentnie ukazanej chociażby twarzy opisywanego zawodnika. Być może autor nie miał jak dotrzeć do każdej fotografii, dlatego często brakuje w niej wizerunków zawodników z dawnych lat. W środku znaleźć można też kilka błędów w postaci poprzekręcanych imion np. Bronisław Kotapka (prawidłowo Bolesław). Lecz to gratka dla historyków oraz ich czujnych oczu.

Chciałbym śmiało zachęcić każdego z Was do sięgnięcia po lekturę tej Galerii. Streszczone biografie wielu zawodników, ogrom informacji, sporo cytowanych wypowiedzi i gazet, a w dodatku lekkość podczas jej czytania sprawiają, że ponad 500 stron czytania mija bardzo szybko. Bez obaw – jeśli byłaby słaba, napisałbym.

Mariusz Zięba

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.