Hiszpańska Sevilla FC jest fenomenem na piłkarskiej mapie Hiszpanii. Od ponad piętnastu lat nie ma dla tego klubu znaczenia, czy występuje w Pucharze UEFA, czy wyewoluowanej z niego Lidze Europy, wygrywając te rozgrywki w ilościach hurtowych. To jednocześnie zespół, który na własnym podwórku nie zbliżył się nawet w tym okresie do zwycięstwa w lidze. O najnowszej historii klubu z Andaluzji opowiada najnowsza, czwarta już część futbolowej sagi Leszka Orłowskiego. Kolejna dobra.
Leszek Orłowski nie pisze obszernych klubowych monografii. Tak jak w przypadku swoich poprzednich książek, autor skupia się na wybranym, bliższym współczesności okresie, który obfitował w największe sukcesy w historii danego zespołu. Tak jak w przypadku Barcelony skupił się na złotej dekadzie (głównie z czasów Guardioli), tak idąc przez królewską erę Galacticos Realu i gwardię Cholo Simeone w Atletico doszedł do opowieści o dwudziestu finałach Sevilli, których nie osiągnięto by, gdyby nie zmysł Monchiego, klubowej legendy, której dorobił się bardziej po karierze piłkarskiej, mimo, że na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán występował przez dziewięć sezonów. Oczywiście, dla właściwej narracji często przywoływane są tutaj lata bardziej odległe, jednak nie są one osią historii i są swego rodzaju uzupełnieniem konkretnych wątków. Nie ujmuje to wcale żadnej z jego książek, z których ta ostatnia wydaje się być najdojrzalsza i najciekawsza.
Autor niniejszej recenzji miał bardziej zadowoloną minę podczas czytania książki
Sevilla była klubem, który upadał, miał zbankrutować i został zdegradowany w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku z Primera Division. Do najwyższej hiszpańskiej ligi wrócił wtedy, gdy wspomniany Monchi zawieszał buty na kołku. Bez niego nie byłoby tej książki. Dlatego też historie z nim związane krążą tutaj regularnie a jednym z ciekawszych zabiegów jest dwutorowa narracja – Orłowski pokazuje jak pewne sprawy postrzegał właśnie Monchi, a jak jego współpracownicy lub osoby obserwujące klub. Zdarza się, że to samo wydarzenie dwie strony opisują zgoła odmiennie. Jak w życiu.
Ale to przecież nie jest biografia hiszpańskiego bramkarza. Dlatego też znajdziemy tutaj takie tematy, jak proces przebudowy piłkarskiej organizacji, towarzyszące temu wewnętrzne problemy i niesnaski pomiędzy udziałowcami a ostatecznie tytułowe dwadzieścia finałów, czyli opis największych triumfów klubu w latach 2006-2020. Całość, składająca się z niespełna 450 stron jest bardzo ciekawa i co najważniejsze, napisana lekkim i przystępnym stylem Orłowskiego. Ta historia po prostu wciąga.
Zastanawiałem się, czy to, że tak bardzo podobała mi się ta „Sevilla” nie jest czasem spowodowane faktem, że o Realu czy Barcelonie czytałem już dziesiątki książek a tutaj dostałem niesztampowy „świeży kąsek”. Ale czy to ważne? Najważniejsza jest radość z lektury a tę miałem ogromną. To druga, po opowieści Filipa Kubiaczyka, tegoroczna publikacja związana z hiszpańską piłką, którą można polecić bez choćby jednego mrugnięcia okiem.
Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.