Napisać tylko jedną książkę, ale taką, która zapewni rozpoznawalność na rynku to duża sztuka. Udała się ona autorowi biografii Socratesa, która już wkrótce pojawi się na rynku polskiej literatury sportowej za sprawą Wydawnictwa Arena.
Andrew Downie, bo o nim mowa, jest korespondentem zagranicznych mediów w Brazylii. Choć pisze głównie o sporcie dla Reutersa, jego materiały o tym południowoamerykańskim kraju pojawiały się w magazynie „Time”, „The Financial Times”, „Christian Science Monitor”, czy „New York Timesie”. Poza mediami pracował dla Monocle, GQ, Esquire, w międzyczasie promując na zlecenie zagranicznych inwestorów stan Goias.
– Krzysztof Baranowski (Sportowa Książka Roku): Bohaterem Twojej książki jest niecodzienny człowiek – piłkarz, filozof, doktor nauk medycznych. Takich zawodników już nie ma. To był powód, dla którego wybrałeś właśnie jego postać?
– Andrew Downie: Tak, w zasadzie tak było. Wiedziałem, ile Socrates sprawiał radości ludziom jako piłkarz, zwłaszcza w Corinthians i reprezentacji. Wiedziałem, że ludzie go szanują. Świat nadal uwielbia generację Brazylijczyków z mistrzostw w 1982 roku. Nawet teraz – 36 lat później. Ale wiedziałem też o wiele więcej, niż przeciętny fan, który mieszka poza ojczyzną Socratesa. Chciałem opowiedzieć historię człowieka, który był ważniejszy jako działacz i aktywista, niż jako sportowiec. To istotne, bo żyjemy w najbardziej burzliwych czasach od okresu drugiej wojny światowej. Uważam, że ważne jest, aby pokazać, że piłkarze mają siłę, by motywować zmiany.
– Książka oparta jest na niepublikowanym dotąd prywatnym dzienniku Socratesa oraz rozmowach z kolegami z boiska, znajomymi i rodziną. Jaki był najtrudniejszy etap podczas prac przy niej?
– Najtrudniejszą rzeczą było zdobycie zaufania ludzi. Wielu z nich, szczególnie w Brazylii, bardzo chroni Socratesa i jego spuściznę. Nadal jest tutaj bardzo kochaną postacią, dlatego wszyscy chcieli być pewni, że jestem poważnym autorem, który w równie poważny sposób opowie o jego życiu. W budowaniu tych relacji pomogli mi jego najbliżsi przyjaciele. Wyjaśniłem im, co chcę zrobić oraz przedstawiłem swoje dotychczasowe dokonania. To wzbudziło ich zaufanie, co otworzyło mi większość drzwi.
– Książka jest typową, napisaną w sposób chronologiczny biografią?
– Jest napisana chronologicznie, ale z kilkoma retrospekcjami, podkreślającymi momenty mające spory wpływ na Socratesa, zwłaszcza na jego młodość. Na przykład przed przejściem do konkursu rzutów karnych w 1986 roku powracam do lat 70., gdy piłkarz zaczynał stosowanie swojego charakterystycznego stylu „stop-start” przy wykonywaniu jedenastek (Socrates przy strzelaniu rzutów karnych podczas rozbiegu zwalniał. Podobnie robi teraz spora grupa zawodników, w tym Robert Lewandowski – przyp. red.).
– Przegrana Brazylii z Włochami na piłkarskich mistrzostwach świata w 1986 roku uznawana jest przez wielu za punkt zwrotny w jego karierze. W Twojej opinii tak właśnie było?
– Myślę, że jednak był to rok 1984, gdy kampania Diretas Já zawiodła, a Brazylijczykom odmówiono prawa do głosowania na nowego prezydenta. To był dla niego zly moment, który przekonał go do transferu do Fiorentiny. Lata 1982-1984 przypadły na czas, w którym był najbardziej zmotywowany jako człowiek i jego późniejsza kariera już nigdy nie była taka sama.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]
Diretas Já był okresem cywilnego niepokoju od marca 1983 do kwietnia 1984 roku, w którym lud żądał bezpośrednich wyborów prezydenckich w ojczyźnie Socratesa. Ruch łączył różne elementy społeczeństwa, a jego uczestnicy pochodzili z szerokiego spektrum partii politycznych, związków zawodowych, artystycznych, grona przywódców obywatelskich, studenckich i dziennikarskich. Do jego eskalacji przyczyniło się m.in. nasilenie kryzysu gospodarczego (roczna inflacja w 1983 r. wyniosła 239%) i malejące poparcie dla reżimu wojskowego. Mimo niepowodzenia, ruch był katalizatorem zmian, które zakończyły się powrotem władzy cywilnej w 1985 roku i zatwierdzeniem nowej konstytucji trzy lata później.[/dropshadowbox]
– Nie idealizowałeś głównego bohatera, tylko przedstawiłeś go jako prawdziwego człowieka – z krwi i kości. Jaka jest Twoja opinia o Socratesie dzisiaj, po napisaniu książki?
– Socrates jest postacią kultową, był i wciąż jest przykładem dla wielu piłkarzy, sportowców i kobiet. Sposób, w jaki wypowiadał się o demokracji i prawach człowieka, był ważniejszy niż jakikolwiek cel, który osiągnął. Nawet jeśli te cele dawały przyjemność większej liczbie osób. Socrates był tym, kim jest każdy człowiek. Miał problemy, popełniał błędy. Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją z tej książki, że jego osobiste niepowodzenia w żaden sposób nie minimalizują ogromnego wpływu, jaki wywarł na Brazylię. Od dyktatury po demokrację lub czystą radość, jaką dawał obywatelom gdy grał w kadrze, Corinthians, czy Botafogo. Mnóstwo ludzi pije za dużo, niewielu ma wpływ na politykę i historię swojego kraju, a jeszcze mniej jest wspominanych z wdzięcznością przez tak wiele osób.
– Żyjesz w Brazylii – kraju, o którego futbolu powstało już kilka ciekawych książek. Nie miałeś mimo wszystko ochoty stworzyć publikacji, która byłaby tym, czym dla argentyńskiego futbolu są „Aniołowie o brudnych twarzach” Jonathana Wilsona?
– Nie, chciałem skupić się na Socratesie, ponieważ byłem zdeterminowany, aby opowiedzieć właśnie jego historię. Chciałem, aby świat dowiedział się o tym intrygującym człowieku, który wykraczał daleko poza sport. David Goldblatt napisał już coś podobnego – „Futebol Nation” . To bardzo dobra, historyczna książka o brazylijskiej piłce.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Rozmawiał Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]