Rywalizacja Henry`ego II Forda i Enzo Ferrariego naznaczyła historię motoryzacji. Niedoświadczony Amerykanin rzucony w świat wielkiego biznesu stanął w szranki z pełnym temperamentu Włochem, by za sprawą nowoczesnej technologii pokazać swoją wyższość. W tej historii, choć ktoś musi być na mecie pierwszy, paradoksalnie nie ma zwycięzców. Triumfował bowiem cały przemysł, choć pochłonął po drodze wiele ofiar.
Wreszcie, po kilkukrotnej zmianie daty premiery (pierwotnie książka ukazać miała się na rynku w czerwcu), na półki w księgarniach we wrześniu trafiła publikacja A.J. Baime`ego o rywalizacji koncernów Ford Motor Company i Ferrari w prestiżowym wyścigu Le Mans. Choć „Szybcy jak diabli. Rywalizacja Forda i Ferrari o zwycięstwo w wielkim wyścigu w Le Mans” skupia się właśnie na pojedynkach w tej serii, to wewnątrz znaleźć można sporo historii ogólnej obu firm. Autor umiejętnie buduje narrację, wyjaśniając genezę tego swego rodzaju konfliktu – choć to może zbyt duże słowo – który przerodził się w jedną z istotniejszych walk technologicznych, doprowadzających do rozwoju branży motoryzacyjnej.
Sam wyścig Le Mans ma bogatą tradycję, sięgającą 1923 roku. Odbywająca się we francuskim regionie Kraju Loary impreza polega na 24-godzinnym ściganiu, w którym zadaniem zawodników jest przejechanie jak największej liczby okrażeń w ciągu jednej doby. Ze względu na swoją intensywność, wielokrotnie w historii tych zmagań dochodziło do śmiertelnych wypadków, w tym z udziałem widzów. Rozwój wymaga ofiar, dlatego pomimo regularnych żniw kostuchy, nigdy nie brakowało kierowców chcących tutaj jeździć i widzów, chcących to oglądać. I choć teraz 24h Le Mans uznawany jest za jeden z najważniejszych wyścigów samochodowych na świecie, trzeba przyznać, że w latach 50. i 60. ubiegłego wieku był czymś więcej, niż tylko sportowym pojedynkiem. Był bowiem spektakularnym narzędziem marketingowym producentów samochodów. Firmy tworzyły wówczas pojazdy jeżdżące po zwykłych drogach, które później udowadniały, że na specjalnych torach są w stanie wygrywać sportową rywalizację. Maszyny były równie piękne, co niebezpieczne. To był pojedynek nie tylko na szybkość, ale również technologię i innowacyjne rozwiązania. Zwycięstwo w wyścigu było nie tylko prestiżowe. To była promocyjna inwestycja.
Książka nie jest ukierunkowana wyłącznie na historię Forda i Ferrari na drogach Le Mans. Przez sporą część Baime buduje narrację kreśląc historię obu firm, wyjaśniając najpierw jak Henry II odziedziczył władzę w przedsiębiorstwie oraz jak Ferrari budował swoją reputację w regionie Maranello. Amerykańska firma długo z zazdrością patrzyła na włoskie osiągnięcia na sportowym polu, bowiem koncerny z tej części świata przegrywały walkę z europejską myślą techniczną. Gdy fuzja z Ferrari nie doszła do skutku, Ford powiedział „dość”. Wówczas zaczyna się właściwa historia.
Trzeba przyznać, że Baime wykazał się olbrzymią skrupulatnością, ponieważ research do książki był niezwykle obszerny i dokładny. Autor przeprowadził wiele rozmów ze świadkami historycznych wydarzeń z Le Mans i choć pierwotnie tytuł ten pojawił się na rynku w 2009 roku, nie stracił na swojej aktualności. Na uwagę zasługuje również dobrej jakości tłumaczenie pozbawione większych błędów.
Mimo niewątpliwych atutów, cała historia jest nieco zbyt grzeczna. Pojedynek Forda i Ferrari z powodzeniem nadawałby się na ekranizację przez Hollywood, z typową dla takich produkcji emanacją patosu i wszelkiego rodzaju fajerwerkami. Książka poszła w odwrotną stronę – choć cała opowieść jest przyzwoicie opowiedziana, nie czuć z niej tej intensywności, z jaką pracują silniki na najwyższych przełożeniach. „Szybcy jak diabli” to bardzo dokładna i rzetelna publikacja, której nieco brakuje polotu. Szkoda, bo A. J. Baime wykonał przy niej kawał dobrej roboty. Ale sięgnąć po nią warto nie tylko wtedy, gdy interesujecie się motoryzacją.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysiek Baranowski[/dropshadowbox]
Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.