Dennis Bergkamp. Moja historia Recenzja

Dennis Bergkamp. Moja historia

Są ludzie ponadczasowi, którzy mimo swojej wielkości, nie znaleźli uznania wprost proporcjonalnego do swoich umiejętności. Zasada ta dotyczy również sportowców. Kilkanaście lat temu, każdy na boisku chciał być Ronaldo, Batistutą, czy Davorem Sukerem, bo ich koszulki dostępne były na przydrożnych bazarach.

Ciężej było ze znalezieniem pomarańczowego trykotu z napisem Bergkamp. Historia holenderskiego piłkarza zapowiadana była już kilkukrotnie, jednak ukazała się na naszym rynku dzięki staraniom wydawnictwa Ole dopiero w grudniu ubiegłego roku. „Moja historia” to biograficzna podróż przez punkt widzenia emerytowanego sportowca, który analizuje współczesną piłkę nożną i prezentuje swój punkt widzenia na nowoczesne metody szkoleniowe w tej dyscyplinie. Opowieść rozpoczyna się w dzieciństwie piłkarza, jednak najciekawszy element historii nadchodzi wraz z rozdziałem poświęconym włoskiemu Interowi. Zespół z Mediolanu był bowiem koszmarem sportowca, który nie przystosował się do panujących tam realiów, co znacznie skróciło jego pobyt na Stadio Giuseppe Meazza.

Nie jest to książka o skandalach, nie ma tutaj opowieści o kolegach z szatni. Autobiografia Bergkampa jest przez to odrobinę nijaka, bowiem przytacza głównie fakty, które zostały już wcześniej upublicznione. Zawodnik opowiada zaś ochoczo o swoich trenerach – zwłaszcza Wengerze – i reprezentacji Holandii, w której grał przez dekadę.

Bergkamp był ciekawym przypadkiem medycznym, cierpiącym na awiofobię. Gdy w 1994 roku, samolot z holenderskimi piłkarzami miał być celem ataku bombowego, zawodnik podjął decyzję o korzystaniu przez resztę życia z innych środków transportu. Książka podejmuje ten temat, wyjaśniając przyczyny i skutki tej decyzji.

Książka głównie dla fanów Arsenalu, bądź samego Bergkampa. Można przeczytać, lecz nie trzeba.