Czerwona kartka dla Domagalik

W grze

Czerwona kartka dla Domagalik

Krzysiek Baranowski

Trzecie słowo-klucz: pokora. Tej autorce moim zdaniem zabrakło. Z jednej strony zarzuca otoczeniu, że jest Brzęczkowi nieprzychylne, przeprowadza na niego personalne ataki. Z drugiej Domagalik sama w pierwszej części książki, która ciągnie się przez niemal sto stron (czyli 1/3 całości), ironizuje pewne wypowiedzi i między wierszami naśmiewa się z części dziennikarzy i kibiców, którzy nie wynoszą jej bohatera na piedestał.

Czwarte słowo-klucz: przesada. Rozumiem, że Domagalik z Brzęczkiem dobrze się znają. Lubimy gloryfikować swoich przyjaciół, czasem przesadzając w chwaleniu ich. Tymczasem jak czytam, że „Niewielu znam mężczyzn, zwłaszcza tych z wysokim testosteronem, którzy przyznają, zwłaszcza przed kobietą, że czegoś nie wiedzą. Tak właśnie mierzę poziom testosteronu. U selekcjonera, bohatera tej książki, również”, to wydaje mi się, że na polskich uczelniach podczas sesji testosteron wylewa się oknami. Widzę również oczyma wyobraźni Brzęczka przy stole w pokerowej scenie Casino Royale, który rozgrywa tę partię lepiej, niż Daniel Craig. Wychodzi na to, że słowa ranią bardziej od kuli z pistoletu.

Odpieram nieco ataki, wedle których „Kuba”, poprzednia książka Małorzaty Domagalik jest tragiczna. To nie była aż tak zła publikacja. Owszem, sporo było w niej samej Domagalik zamiast głównego bohatera, ale interesująca historia Błaszczykowskiego była na tyle mocna, że niwelowała wszystkie inne mankamenty tamtego tekstu. Oceniam ją jako całokształt, który może wybitny nie był, ale też nie możemy go deprecjonować. Tutaj zastanawiam się natomiast po co jest ta książka. Domagalik zamiast burzyć mury budowane wokół Brzęczka tylko dokłada do niego kolejne pustaki.

Piąte słowo-klucz: literatura. To przede wszystkim słaba książka w sensie literackim. Dostałem co prawda od wydawcy egzemplarz recenzencki, więc nie oceniam warstwy technicznej, ale zdarza się w przypadku opisu sezonu Wisły Płock, że zamieszczono w niej tabelę z błędnych rozgrywek (nie zostało to zmienione w finalnej wersji, która trafiła do księgarń). Nie rozumiem, jakim cudem wydawca pozwolił w niej na zamieszczanie przypisów, które wyglądają jakby przygotowywał je Patryk Jaki. Wydając książkę trzeba zachowywać standardy książkowe, a nie z blogów nastolatek.

Gdy wychodził wywiad-rzeka Jerzego Chromika z Andrzejem Strejlauem pisałem, że nie przypadł mi do gustu rozdział, w którym wydrukowano najciekawsze tweety wysyłane przez trenera. Chociaż do mnie ten fragment nie trafił rozumiem, że był on stworzony „po coś” i według autorów miał jakiś cel. „W grze” to publikacja, która poszła dalej. Domagalik postanowiła w ramach całego rozdziału opublikować… SMS-ową korespondencję z bliżej nieokreślonym Krzysztofem (nie ze mną, na szczęście). Po co? Nie mam pojęcia, ale dla takich obrazków chyba było warto:

Żeby jednak autorce oddać co cesarskie, jest pewien moment, w którym grunt pod normalną lekturę zaczyna się stabilizować. Mniej więcej po stu wspomnianych wyżej stronach Domagalik usuwa się w cień, przestaje wtrącać swoje wywody, nie robiąc już z siebie drugiej bohaterki książki, naczelnego komentatora głupoty świata. Wtedy faktycznie poznajemy Brzęczka. Czytamy o tym, co ukształtowało go jako człowieka i piłkarza, jak budowała się relacja pomiędzy nim i Błaszczykowskim oraz o tym, jak ciężko jest być selekcjonerem – ale nie z perspektywy dziennikarki z wymyślonymi problemami. Ale potem Domagalik ponownie wjeżdża na białym koniu i wracamy do gry.

Ta książka jest jak pijany wujek na polskim weselu, tylko w odwróconym stanie świadomości. On przyszedł już na tę imprezę pijany, po rosole nieco przetrzeźwiał i dało się z nim po ludzku porozmawiać. Ale później po szybkim klinie znowu zaczął bełkotać i w pijackim szale wybiegł na parkiet, by wszyscy patrzyli tylko na niego. Książka nie jest całkowicie zła. Jest zła w momentach, w których autorka chce nam tłumaczyć, jak działa świat. Tych momentów jest niestety najwięcej. Domagalik jest tutaj trochę jak socjalizm – bohatersko zwalcza problemy, których sama jest źródłem.

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.