Jonathan Wilson jest drugim w historii a pierwszym zagranicznym autorem, który w naszym Plebiscycie zdobył za jedną książkę dwa wyróżnienia. Jego „Aniołowie o brudnych twarzach” to najlepsza książka piłkarska i najlepsza książka historyczna minionego roku. Jak na swoją twórczość zapatruje się ten ceniony w sportowym środowisku pisarz? Przeczytacie o tym w krótkiej rozmowie.
Krzysztof Baranowski, Sportowa Książka Roku: „Odwrócona piramida” jest książką, która jest na rynku dostępna od dłuższego czasu. Również w Polsce, która doczeka się wkrótce jej reedycji. Co zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat w postrzeganiu piłki nożnej i jak wpływa to twoim zdaniem na charakter tej książki?
Jonathan Wilson: Książka w związku z upływem czasu była już dwa razy aktualizowana. Pierwsza edycja miała bardzo poważny charakter, po której wiele osób się ze mną kontaktowało, przedstawiając sugestie, które później wykorzystywałem. Po sukcesach reprezentacji Hiszpanii od 2008 roku wróciłem do tych wydarzeń i opowiedziałem o początkach tamtejszego futbolu, wzmacniając ten wątek w książce. Nowsza aktualizacja była mniej znacząca. Dotyczy reakcji środowiska na Barcelonę Guardioli i fenomen Kloppa.
– Z mojego punktu widzenia ciekawą lekturą jest „Behind the Curtain: Football in Eastern Europe”. Historia piłki nożnej w naszym regionie to m.in. mocne zespoły z czasów Związku Radzieckiego. Co najbardziej zafascynowało cię w tej historii, motywując do napisania książki?
– Miałem szczęście, że mając 7 lat rodzice zabrali mnie na wakacje do Słowenii, która była wtedy oczywiście częścią Jugosławii. To było pierwsze miejsce, które odwiedziłem poza Wielką Brytanią. Pamiętam, że bardzo mi się tam podobało. Wracaliśmy do Jugosławii – nie tylko do Słowenii, ale też na tereny współczesnej Chorwacji i Czarnogóry – jeszcze cztery razy przed wojną. Wtedy szkoła, do której chodziłem prowadziła wymianę z Rosją w 1992 roku. Dzięki temu na długo, zanim zacząłem pisać interesowałem się i byłem świadom następstw komunizmu. To pomogło mi później w pracy dziennikarskiej.
– Wspomniana książka dotyczy także Węgier, o których tworzysz właśnie osobny materiał. Dane zbierane w dawnych latach teraz się przydają?
– Bardzo nieznacznie. Ta książka zrodziła się bardziej podczas researchu do „Aniołów o brudnych twarzach” i „Odwróconej piramidy”, gdy zdałem sobie sprawę, jaki był globalny wpływ Węgrów.
– O czym będzie ta książka? W zeszłym roku w Polsce pojawiła się publikacja o węgierskiej Złotej Jedenastce. Została Sportową Książką Roku według czytelników, więc popyt na takie historie jest.
– Moja książka będzie się kończyć na tym pokoleniu. Zaczyna się zaś w czasie pierwszej wojny światowej, gdy do Węgier dociera angielski trener Jimmy Hogan. Piszę o jego pomysłach i o tym, jak się zakorzeniły dzięki wielkiej diasporze z Węgier w latach 20. i 30. XX wieku. Dotyczy to rakże faszyzmu i komunizmu oraz osobistych historii wielu kluczowych postaci. Tego, jak przetrwały – lub nie – w trakcie drugiej wojny światowej.
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]
Urodzony w 1908 roku Hogan był zaliczany do grona wielkich pionierów futbolu na kontynencie. Po wybuchu wojny zaangażował się w trenowanie węgierskiego MTK, co było negatywnie postrzegane przez brytyjczyków. Czasem przypisuje się mu udział w jednym z najważniejszych wydarzeń dla rozwoju europejskiego futbolu, czyli zwycięstwa Węgier z Anglią 6:3 na Wembley w 1953 roku. – przyp. red.[/dropshadowbox]
– To kiedy możemy spodziewać się jej premiery?
– Powinna wyjść w Wielkiej Brytanii we wrześniu.
– Wróćmy jeszcze na chwilę do „Behind the Curtain”. Pojawia się w niej bardzo kontrowersyjny fragment odnośnie Ernesta Wilimowskiego:
– Wygląda na to, że popełniłem błąd. Cóż, przepraszam. Napisałem to piętnaście lat temu, naprawdę tego nie pamiętam.
– Kolejna twoja książka – „Aniołowie o brudnych twarzach” – jest kolejnym dowodem na to, że można pisać o piłce nożnej w sposób nieoczywisty, za co zresztą zostałeś nagrodzony w Plebiscycie Sportowa Książka Roku. To książka piłkarska, wiadomo. Ale mimo wszystko to bardziej reportaż społeczny, przedstawiający kulturę i historię tego kraju. Jak wyglądały prace nad tą publikacją? Mieszkałeś przez pewien czas w Argentynie, ale częste podróże były pewnie nieodzowne.
– Przez trochę ponad trzy lata stale podróżowałem między Londynem i Buenos Aires, mieszkając w obu tych miejscach. Po samej Argentynie podróżowałem niewiele, ponieważ większość piłkarskiej kulutyr tego kraju związana jest ze stolicą.
– Można powiedzieć po tym tytule, że jesteś ekspertem od argentyńskiego futbolu.
– Sam nie podejmę się takiego stwierdzenia. Tworzenie książki zajęło cztery lata. W tym czasie dużo widziałem, czytałem i rozmawiałem z wieloma ludźmi. Mam nadzieję, że wyciągnąłem rozsądne wnioski.
– Patrząc na rynek literatury sportowej można powiedzieć, że globalizacja piłki nożnej sprawiła, że również czytamy więcej. Za książki sportowe zabierają się nie tylko kibice, ale również osoby interesująca się historią w rozumieniu ogólnym. Jedną z takich publikacji, skierowanych „do wszystkich”, jest „Football Against the Enemy” Simona Kupera. Świetna lektura.
– Książka Simona była kluczowa dla rynku brytyjskiego. Pokazała, że można interesować się piłką nożną za granicą danego kraju i że można użyć tej dyscypliny sportu do pisania o sprawach poważnych. Od jej premiery na rynku zaczął się prawdziwy boom. Podejrzewam, że popyt na takie historie był zawsze, ale wydawcy tego nie zauważali. Nie jest przecież niczym niezwykłym, że tradycyjny czytelnicy interesują się również futbolem.
– Podchodzisz do omawianych tematów w sposób nieoczywisty. Tak powstał „Bramkarz, czyli outsider”. Jak ewoluowała rola bramkarza na przestrzeni wieków? Podsumujmy krótko tę książkę.
– Po prostu, kiedy rodził się futbol, weźmy pod uwagę rok 1863 jako datę początkową nowoczesnej gry, bramkarz był tylko kolejnym zawodnikiem. Każdy mógł łapać piłkę, wszyscy nosili te same koszulki. Powoli bramkarz zaczął być oddzielany od reszty drużyny. Był jedynym, który mógł używać rąk, oddzielono go kolorystycznie, a następnie, w 1912 roku, ograniczono możliwość jego poruszania się w obręb pola karnego. Od tego czasu proces ten jest procesem reintegracji. Bramkarze zaczęli opuszczać swój obszar w latach 50., obejmując powoli rolę sweeper-keepera w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, by później, poprzez zmiany przepisów musieli nauczyć wykorzystywać się również grę nogami. O tym jest ta książka.
– Jesteśmy świeżo po polskiej premierze „Anatomii Liverpoolu”. Dlaczego zdecydowałeś się na wybór właśnie TYCH spotkań, które znalazły się w książce?
– Chciałem wybrać mecze, który były albo przykładem pewnej epoki w historii klubu albo zbiegały się w czasie z innymi ważnymi wydarzeniami. Takie, które podsumowywały styl zespołu lub wpływały znacznie na sposób myślenia o grze. Zarówno te zwycięskie, jak i przegrane.
– Tragedia na Hillsborough. Nie zdecydowałeś się na pisanie o niej.
– Piszę o tym.
– Tak, ale nie w formie osobnego rozdziału.
– Postanowiłem napisać o tym w kontekście remisu 4:4 z Evertonem FC, który był ostatnim mecze Kenny`ego Dalglisha. Pisanie tylko o tym półfinale byłoby moim zdaniem błędem. Po pierwsze – było już wiele doskonałych książek o tej tragedii. Nie ma sensu powtarzać tego materiału. Zwłaszcza wtedy, gdy wciąż podejmowane są próby odkrywania świeżych dowodów mogących rzucić nowe światło na te wydarzenia. Po drugie, „Anatomia Liverpoolu” to książka o dziesięciu meczach i o tym, jak opowiedziały one historię LFC. Ten mecz trwał mniej niż 10 minut a piłka nożna nie jest istotą tych wydarzeń. Zdecydowanie wolałem przeanalizować naprawdę genialny mecz, który pozwoliłby omówić wpływ takiej tragedii na klub niż zająć się zbytnio specyfiką tego, co się wydarzyło i czyja to wina.
– Dobrze się tę „Anatomię” czyta, ale w niektórych rozdziałach, szczególnie tym o Crvenej zveździe zbyt często moim zdaniem skupiałeś się na opisach meczów – bardzo szczegółowych. Z drugiej strony odzwierciedliłeś w ten sposób charakterystyczny styl gry tej ekipy. Podsumowując, czasem trudno się to czyta.
– Moim celem było w tym przypadku pokazanie wzorów i rytmu ich gry. Jeśli się to nie udało, to przepraszam.
– Tego nie powiedziałem. W Polsce ukażą się w tym roku jeszcze dwie twoje książki. Pierwszą z nich będzie „Anatomia Manchesteru United”. Jakie mecze tam opisujesz?
– Zaczynam zwycięstwem w Pucharze Anglii w 1909 roku, później piszę o panowaniu Busby`ego, Alexa Fergusona, czy próbach zastąpienia go. Podobno najciekawszym rozdziałem jest ten o porażce 5:0 z Crystal Palace FC w 1972 roku, czyli ostatnim meczu Franka O`Farrella jako menadżera. Wiele tematów, które wywołały tamtejszy kryzys wydają się również aktualne dzisiaj, gdy klub ma trudności w zastąpieniu długotrwałej ikony.
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]
Drugą z książek będzie „Dziedzictwo Barcelony”. Wilson analizuje w niej jak idee Johana Cruyffa zaszczepione w klubie były realizowane przez tych, którzy go obserwowali – van Gaala, Guardiolę, Mourinho, Luisa Enrique, czy Ronalda Koemana. – przyp. red.[/dropshadowbox]
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Rozmawiał Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]