„Ta góra nie daje mi spokoju”. Elisabeth Revol o tym, jak „Przeżyć”

Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat

„Ta góra nie daje mi spokoju”. Elisabeth Revol o tym, jak „Przeżyć”

Krzysiek Baranowski

Gdy rok temu, dokładnie w tym samym okresie, na rynku pojawiała się biografia Tomasza Mackiewicza, wszyscy mieliśmy jeszcze świeżo w pamięci to, co wydarzyło się podczas wyprawy na Nanga Parbat. Poruszający ostatni rozdział, w którym minuta po minucie Dominik Szczepański odtwarzał komunikaty, jakie do nas docierały podczas heroicznej walki o życie Elisabeth Revol był mocnym świadectwem potęgi gór.

Ale – choć nie można autorowi odmówić doskonałego warsztatu – była to opowieść z dalekiej perspektywy, pisana piórem a nie sercem osobistych przeżyć. Przeżyć, które stały się główną osią historii francuskiej himalaistki.

22 stycznia 2020 roku swoją premierę miała książka „Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat”, w której Revol opowiada o dramatycznych kulisach wyprawy, której pierwsze szczegóły poznaliśmy we wspominanym już „Czapkinsie”, wydanym przez Agorę rok wcześniej. Jestem pewien, że idąc swoim obranym szlakiem wkrótce te dwie lektury sprzedawane będą przez wydawnictwo w pakiecie, bo pasują do siebie nawet bardziej, niż poprzednie promocyjne zestawy. Bo siłą rzeczy te dwie relacje – ta bardziej osobista z kronikarską – korelują ze sobą na wielu płaszczyznach. „Przeżyć” to swego rodzaju suplement do „Czapkinsa”. Francuzka opisuje bowiem swoje relacje z Tomaszem, opisuje go ze swojej perspektywy, opowiada nieco o towarzyszącej mu na górze wróżce Fairy i jego „opętania” Nangą.

To, co poznaliśmy z bardziej odległej, trzecioosobowej perspektywy mamy teraz możliwość zobaczyć z bliska. Ta relacja – heroicznej walki o własne życie – daje pełen obraz powagi sytuacji, bólu, cierpienia i bezsilności. W obliczu śmierci każde pytanie zdaje się być odpowiedzi. Czy podołamy? Co robić? Którędy schodzić? Jak pomóc koledze? Francuzka, kobieta o dużo skromniejszych warunkach fizycznych od Mackiewicza musiała sprowadzić go kilkaset metrów, by dać odpocząć mu w górskiej szczelinie, w której został na zawsze.

Pamiętam rozmowę z Dominikiem Szczepańskim podczas zeszłorocznego Festiwalu Górskiego w Lądku-Zdroju, gdy na pytanie czy to już właściwy czas na napisanie książki o Mackiewiczu sam odpowiedział pytaniem: „Do dziś nie wiem, czy to dobrze, że ta książka powstała, bo kiedy można pisać książki o czyjejś śmierci? Jak ktoś umarł, to można to zrobić w następnym roku, dwa lata później, trzy, pięć? Nie ma takich zasad. Musimy sami sobie odpowiedzieć na to pytanie, kiedy można to zrobić„. Mam wrażenie, że po tym stosunkowo krótkim okresie, jaki upłynął od wydarzeń na Nandze ta publikacja jest dla Revol pewnego rodzaju oczyszczeniem, katharsis, po którym wkracza w życie z tabula rasa. To nie jest biografia. To książka poświęcona wyłącznie wydarzeniom ze stycznia 2018 roku, w której poszczególne rozdziały to konkretne dni z tej zaledwie kilku dobowej walki o przetrwanie. „Przeżyć” jest bardzo osobistą relacją, pamiętnikiem, może nawet spowiedzią przed samą sobą i czytelnikami, pierwszy raz tak otwartym opisem śmierci w górach z perspektywy kobiety w literaturze – nigdy przynajmniej się z czymś takim nie spotkałem. „Męskie” lektury z tego gatunku to zawsze „bohaterskie”, surowe relacje, gdzie śmierć nie jest niczym spektakularnym i da się z nią oswoić. Nawet w ostatnim Messnerze (Reinhold Messner, O życiu, Wydawnictwo Agora, 2018), główny bohater pisząc o zaginięciu swojego brata szybko przechodzi nad tym do porządku dziennego. Ot, schodziliśmy, zeszła lawina, zaginął, ja przeżyłem. Choć pewnie spowodowane jest to również tym, że temat ten przez Messnera i jego oponentów poruszany był już wiele razy. Ale wróćmy do Revol, która podchodzi do całej sytuacji z dużo większym ładunkiem emocjonalnym i to w pewnym stopniu też się na tej lekturze mści. Choć może to złe słowo. Dużo tu jednak – zwłaszcza w niektórych momentach – powtórzeń, gdy Elisabeth raz po raz przypomina chociażby o tym, jak wyglądał Mackiewicz przy ich ostatnim pożegnaniu, czy o tym, jak zamarznięty jest śnieg raniący ją w podniebienie. Z jednej strony jest to naturalne, wspomnienia o takich wydarzeniach muszą wywoływać emocje. Z drugiej, brakło interwencji powiernika, który uderzyłby pięścią w stół i powiedział „Eli! Enough”.

Cała historia nie rozwleka się, ma niewiele ponad 200 stron, dzięki czemu nie ma tutaj przesadnego wodolejstwa i szybko, bo już koło trzydziestej strony wpadamy w wir wydarzeń, które doskonale znamy z relacji medialnych. Jak podkreśla w wielu fragmentach, pozostawienie partnera w lodowej szczelinie nie było egoizmem – opuściła go z myślą, że wkrótce zostanie podjęty przez ratowników ze śmigłowca ratunkowego, który miał po nich przylecieć. Sama zaś wyruszyła w samobójczą misję, bez odpowiedniego sprzętu, prowiantu i ostatecznie sił, by dotrzeć do bazy, gdzie czekać miała na transport. O tym, że dla Mackiewicza nie było ratunku właściwie już podczas ataku szczytowego uzmysławia sobie dopiero pod koniec tej historii. Dzięki temu przeżyła, bo motywacja do jego uratowania napędzała ją w 50 stopniowym mrozie do schodzenia coraz niżej, do utrzymywania organizmu w stanie gotowości przez kilkadziesiąt godzin, do stałego kontaktu z bliskimi. Życie to nie hollywoodzki film, wiele czynników musi ze sobą zaistnieć w tym samym czasie, często przez przypadek, abyśmy obejrzeli happy end. Tutaj się udało, dlatego czytamy książkę o takim właśnie obliczu.

„Jestem uzależniona od gór. To jak narkotyk”. Te proste słowa ze wstępu, jakże oczywiste, są odpowiedzią na to, dlaczego możemy przeczytać „Przeżyć”. To uzależnienie, ta używka dla duszy przyciąga, sprawia, że stajemy się bezsilni i musimy ukorzyć się przed potęgą natury. To nas przeraża, ale jednocześnie podnieca, dlatego decydujemy się na próbę dokonania niemożliwego. Revol się udało, co oddała w kwiecistych, literackich opisach tego, co zobaczyła na własne oczy. Trzeba jej przyznać, że piękno gór oddała w pełni. Dodatkowo, w opowieść wplecione są krótkie wstawki będące analizą danej sytuacji z perspektywy czasu.

„Moja tragedia na Nanga Parbat” to książka ważna, mocno rozbudowująca opis tego, co wydarzyło się w styczniu 2018 roku na Nagiej Górze. Mamy tu wiele wątków – przyjaźń, więzi rodzinne, siłę natury, chęć przetrwania, ból duszy po stracie czegoś ważnego. Całość, jak to w przypadku Agory jest zapakowana w bardzo estetyczne wydanie, uzupełnione o zdjęcia i krótkie sylwetki m.in. Denisa Urubko i Adama Bieleckiego, którzy ratowali Revol w heroicznej akcji. Z pewnością jest to bardzo mocny, dobry początek roku wydawniczego.

I tak jak mawia Krzysztof Wielicki – „to nie góry zabijają, to ludzie popełniają błędy„.

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.