Wielka rywalizacja Pepa Guardioli z Jose Mourinho, niemniej rozgrzewająca kibiców od gry zespołów, które prowadzili w Hiszpanii i Anglii, przenosi się również na pole literackie. O portugalskim trenerze mieliśmy już kilka książek, głównie nieciekawych. „Prosto w oczy” Roberta Beasleya, czy „Pogłębiona anatomia zwycięzcy” Patricka Barclaya nie sprawiały, że serce czytelnika zaczynało mocniej bić. Chyba, że ten przypomniał sobie, ile na te publikacje wydał. Życie Guardioli było nieco bardzie wdzięcznym tematem. „Herr Guardiola” i „Che Pep” były tytułami niesztampowymi. By omówić kolejny etap kariery hiszpańskiego szkoleniowca, ten brytyjski, Pol Ballús i Luis Martín zapraszają nas za kulisy funkcjonowania Manchesteru City FC.
„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” jest przekładem wydanej w 2019 roku książki „Pep’s City. The Making of a Superteam”. Ta powstała pod czujnym okiem klubowego marketingu – wybrano do tego procesu dwójkę sprawdzonych autorów, dając im nieograniczony dostęp do każdego zakątka Etihad Stadium. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu przyglądali się pracy Guardioli, by przedstawić czytelnikom sposób, w jaki wpłynął na historię klubu.
Opowieść obraca się wokół trzech pierwszych sezonów pracy Guardioli w City, ale narracja różni się od tej, którą mieliśmy okazję poznać przy okazji innych tytułów „trenerskich”. Autorzy nie skupiają się bowiem na meandrach taktycznych (choć te też się oczywiście pojawiają), skomplikowanych procesach przygotowań do sezonu i wyborach personalnych. Ballús i Martín dla odmiany spróbowali odmitologizować Guardiolę, przedstawiając go jako zwykłego człowieka – z pewnymi nawykami, zwyczajami i etosem pracy. Znalazło się tutaj nawet miejsce na nieoczywisty wątek krawiecki, pokazujący dbałość hiszpańskiego trenera o detale – nawet z pozoru błahy wybór ma znaczenie w kontekście całej historii. Guardiola, tak jak gracze w Football Managerze, ma do swojej dyspozycji cały klub i decyduje o wszystkim, co się w nim dzieje. Nie ma władzy absolutnej, ale z jego zdaniem liczą się wszyscy na pokładzie tej piłkarskiej łajby i jego sugestie zawsze podlegają analizie.
Ale, tak jak widać w tytule, to nie jest opowieść stricte o Pepie, choć ten jest jej punktem wyjścia. W przeplatanych rozdziałach poznajemy etapy budowania wspomnianej superdrużyny, z podziałem na poszczególne formacje. Mamy tutaj zatem kulisy rezygnacji z usług Joe Harta na rzecz Edersona, wyjaśnienie wartości Aymerica Laporte`a, analizę gry bocznych defensorów, czy fragment poświęcony magii Davida Silvy i Sergio Agüero.
Guardiola jest liderem projektu pod nazwą „Manchester City”, jego twarzą, jednak ten nie osiągnąłby sukcesu, gdyby nie sztab specjalistów pracujących anonimowo, bez medialnego rozgłosu. Własnej historii doczekała się między innymi dietetyczka, która dba o to, by zawodnicy zjedli to, co im smakuje, jednocześnie dostarczając ich organizmom właściwych wartości odżywczych. Z pozoru nieistotny fragment książki pokazuje w tym przypadku, jak ważna jest rola wszystkich ludzi, którzy pracują w klubie.
Książka ma charakter oficjalny, co widać, bo jednak główny bohater jest w niej ukazany zbyt poprawnie. Choć w niektórych rozdziałach można znaleźć odniesienia do błędnych decyzji szkoleniowca, postać wokół której kręcą się opisywane wydarzenia ma zdecydowanie więcej wad, niż można spodziewać się po lekturze. Jak my wszyscy, tak i Guardiola może się mylić. Nieco zabrakło tutaj tej konstruktywnej krytyki. Ale nie za to zapłacono Ballúsowi i Martínowi.
„Manchester City Pepa Guardioli” jest jak zespół, który prowadził hiszpański szkoleniowiec w bieżącym (choć chyba można będzie niedługo powiedzieć minionym) sezonie. Całkiem porządny, chociaż mistrzostwa z tego by nie było. Tak samo patrzę na tę publikację. Czytało się ją przyjemnie i nie miałem poczucia zmarnowania swojego czasu. Ale Plebiscytu w przyszłym roku raczej ten tytuł nie wygra.