„Hanni”

„Hanni”

hannawald_front_1000pxTuzinkowa książka? Zdecydowanie nie. Kolejna sztampowa biografia sportowca? Na pewno nie można tak powiedzieć o wspomnieniach Svena Hannawalda. Pozycję napisaną przez niemieckiego skoczka narciarskiego czyta się z dużym zaciekawieniem i po przerzuceniu ostatniej kartki jednego można być pewnym – to nie jest lektura, jakich wiele.

Ktoś powie: „no tak, autobiografia Hannawalda jest intrygująca, ale ilu sportowców w jednej chwili było na szczycie, a zaledwie kilkanaście miesięcy później leczyło się z syndromu wypalenia w specjalistycznej klinice?”. Owszem, bez wątpienia historia życia „Hanniego” sprawiła, że napisana przez niego książka zaciekawia. Pewnie nie każdy potrafiłby w swoich wspomnieniach pisać otwarcie o momentach załamania. Wielu skoczków, piłkarzy czy tenisistów na miejscu Niemca wolałoby się skupić na sukcesach, o słabościach jedynie zdawkowo wspominając albo bagatelizując ich znaczenie. Hannawald zachowuje się inaczej. Nie mógł oczywiście pominąć okresu depresji i leczenia się z dolegliwości, gdyż wiedzieli o nich wszyscy kibice. Dużą zaletą książki „Triumf. Upadek. Powrót do życia” jest jednak fakt, że autor nie czyni ze swojej choroby głównego tematu, determinującego całą resztę. Wypaleniu poświęca obszerne fragmenty, jednak jest ono przedstawiane po prostu jako kolejny etap jego życia – podobnie jak dzieciństwo, początki kariery czy pierwsze sukcesy. Takie ujęcie życiorysu jest jednym z ważnych czynników pozytywnego odbioru książki.

Już sam wstęp do lektury sprawia bardzo dobre wrażenie. Traktuje on o największym osiągnięciu w karierze Hannawalda – o wygraniu w komplecie wszystkich konkursów Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2001/2002 – i akurat w tej kwestii autor nie jest szczególnie oryginalny. Zaczyna, podobnie jak wielu sportowców piszących książki, od historycznego wyczynu, by następnie zaprezentować czytelnikom drogę do osiągnięcia tego celu. Pomysł jest jak najbardziej tuzinkowy, ale jego wykonanie – już nie. Przyznam szczerze, że wprowadzający rozdział „Między niebem a piekłem” to jeden z lepszych wstępów do sportowych biografii, z którymi miałem okazję się zapoznać. Niesamowicie plastyczny opis ostatniego turniejowego skoku Svena Hannawalda sprawia, że już na starcie książka wiele zyskuje w oczach czytelnika. Krótkie, budujące napięcie zdania, wplecione w narrację odniesienia do historycznych sukcesów niemieckich sportowców – zwycięstwa w finale piłkarskich mistrzostw świata w 1954 roku i triumfu Borisa Beckera w Wimbledonie, zarysowanie okoliczności czwartego konkursu TCS i przedstawienie odczuć bohatera biografii. Wszystko to sprawia, że czytając wstęp, przed oczami ma się filmowy reportaż, który w zwolnionym tempie pokazuje wielki wyczyn Hannawalda. Pierwszy rozdział stanowi świetne wprowadzenie do lektury, a pozytywne wrażenie podtrzymują kolejne części książki.

Cudowne dziecko enerdowskiego systemu szkolenia
Dalej jest bowiem równie ciekawie. Przede wszystkim dlatego, że skoczek nie skupia się wyłącznie na swoim życiu, ale szeroko opisuje też okoliczności swojej kariery, niekoniecznie mające ścisły związek z nim samym. W przypadku opisu początków przygody „Hanniego” z nartami, wiele miejsca poświęcone zostało roli sportu w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Podobnie jak w Polsce za czasów komunizmu, u naszych zachodnich sąsiadów wychowaniu fizycznemu młodzieży poświęcano bardzo wiele uwagi. Rządzący chcieli stworzyć z NRD sportową potęgę (co zresztą ostatecznie im się udało), stąd też stworzyli specjalny system szkolenia, który obowiązywał od przedszkola. Klasycznym przedstawicielem takiej enerdowskiej szkoły był właśnie Hannawald, który w wieku sześciu lat włączony został do programu szkoleniowego. Wiedziano, że wyrośnie na wysokiego i szczupłego mężczyznę, stąd też wiązano z nim spore nadzieje. Sport w NRD miał oczywiście wymiar propagandowy, a utalentowani sportowcy odnoszący sukcesy w rywalizacji z zawodnikami krajów imperialistycznych, mieli udowadniać wyższość systemu socjalistycznego nad kapitalistycznym. Jest to doskonale nam znane z historii Polski, ale czytanie o tym, jak wykorzystywanie sportu przez władze wyglądało w kraju naszych zachodnich sąsiadów, dla mnie było doświadczeniem nowym i interesującym.

W przypadku tych fragmentów dużą rolę odegrał bez wątpienia współautor książki, niemiecki dziennikarz Ulrich Pramann. Początek autobiografii Hannawalda fragmentami przybiera bowiem formę książki historyczno-naukowej. Znaleźć można w niej przypisy do dzieł odnoszących się do tematu propagandowej roli sportu w NRD, a czytelnik na podstawie kariery „Hanniego” zapoznawany jest z tą tematyką bardzo dokładnie. W pozycji „Triumf. Upadek. Powrót do życia” przeczytać można chociażby o tym, że enerdowskim dzieciom mierzono obwód barków i miednicy, aby na tej podstawie przewidzieć ich rozwój fizyczny i wyłowić kandydatów na przyszłych mistrzów. W innym miejscu można dowiedzieć się, że młodzi sportowcy stacjonujący w Centach Treningowych mieli własne dzienniczki, w których monitorowano ich rozwój, a także zapisywano wiele innych informacji. Takie zeszyty służyły wychowywaniu zawodników wiernych partii i państwu. W książce Hannawalda można znaleźć jeszcze kilka innych równie ciekawych wiadomości. Jedno jest pewne – biografia nie miała by takiej formy, gdyby nie wkład jej współautora. Duże brawa należą się więc Pramannowi, który sprawił, że pozycja „Triumf. Upadek. Powrót do życia” staje się niezwykle atrakcyjna dla osoby zainteresowanej historią i polityką.

Ciemna strona sportu
Jest więc interesująco, jeśli chodzi o początkowe fragmenty, jest równie ciekawie na dalszych stronach. Przenosiny Hannawalda do Schwarzwaldu i pierwsze wielkie sukcesy, z mistrzostwem świata w lotach na czele, dołączanie do światowej czołówki, aż wreszcie historyczny triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Opis tego wszystkiego czytelnik znajdzie w książce, a całość została dobrze uzupełniona informacjami na temat skoków narciarskich. Sam bohater biografii wiele pisze o tej dyscyplinie i wyrzeczeniach, z jakimi musi liczyć się skoczek. Odmawianie sobie jedzenia i budzenie się w nocy z głodu, aby w konkursie zyskać na odległości, wyszukiwanie luk w przepisach i ulepszanie strojów w ten sposób, aby dawały przewagę nad przeciwnikiem. O wszystkich tych niuansach skoków narciarskich bardzo ciekawie opowiada Hannawald, a interesującymi fragmentami są także wyróżnione części poświęcone historii tej zimowej konkurencji. Dzięki tym zabiegom książka nabiera dodatkowej wartości – jest nie tylko opowieścią o życiu „Hanniego”, ale także dowodem na to, jak trudną, wymagającą wyrzeczeń i niebezpieczną dyscypliną sportu są skoki na nartach. Niemiecki zawodnik ukazuje więc w swojej biografii ciemną stronę sportu nie tylko poprzez pisanie o załamaniu, które przeżył, ale także wcześniej, wspominając o aspektach towarzyszących skakaniu, o których nie zawsze pamiętają kibice, obserwując pięknie szybującego skoczka.

O ile restrykcyjna dieta, ciężki trening i życie pozbawione wolnego czasu to coś, z czym liczyć się muszą właściwie wszyscy czołowi sportowcy, syndrom wypalenia jest czymś, co, na szczęście, spotyka nielicznych. Jednym z tych, którzy popadli w ten stan, był Sven Hannawald. O tym okresie w swoim życiu Niemiec pisze w książce niezwykle szczerze. Przytłoczenie, apatia, bezradność, stany lękowe, wreszcie długa terapia w Klinice Medycyny Psychosomatycznej, zażywanie antydepresantów i powolny powrót do dawnego, szczęśliwego życia. To wszystko przeżył niemiecki skoczek i tym dzieli się z czytelnikami. Samo czytanie o symptomach choroby i jej przebiegu wpędza w przygnębiający nastrój. Tym większe uznanie dla Hannawalda, że zdecydował się o tym napisać, co z pewnością nie było dla niego łatwe – nikt nie chciałby jeszcze raz przechodzić przez coś takiego, a tak po części się dzieje, kiedy wspomina się o przykrych momentach. „Hanni” w książce opowiada o nich ze szczerością, jednocześnie unikając użalania się nad sobą i emocjonalnego ekshibicjonizmu. Stawia granicę, której nie przekracza – przykładowo nie pisze zbyt wiele o swoich związkach, nie zdradza żadnych intymnych szczegółów. Po lekturze jego autobiografii można odnieść wrażenie, że chęć podzielenia się przeżyciami z czytelnikiem nie wynikała z potrzeby wzbudzenia w fanach współczucia. Było to raczej podyktowane chęcią ostrzeżenia innych. „Triumf. Upadek. Powrót do życia” – książka nietuzinkowa, wielowątkowa, momentami przerażająca, ale ostatecznie niosąca pozytywne przesłanie. „Polegaj na tym, że zawsze zdarzy się dokładnie to, co zdarzyć się musi”. Takimi słowami kończy ją „Hanni”.