FIFA nie chciała, aby ta książka powstała. Ówcześni działacze robili wszystko, by zablokować jej wydanie. To się nie udało i FIFA Mafia szybko stała się w Niemczech bestsellerem. Thomas Kistner, dziennikarz sportowy Sudeutsche Zeitung, przyjrzał się temu, co od lat trawi piłkarską centralę. To nie przypadek, że dzisiaj rozmawiamy o tej organizacji w kontekście tragicznych wydarzeń na Ukrainie. I to nie przypadek, że FIFA kompromituje się na każdym kroku, bo rządzą nią ludzie o wątpliwym kręgosłupie moralnym.
I żebyście mieli świadomość, odniosę się najpierw do spraw technicznych „FIFA Mafia”, bo głównie o niej chciałbym tutaj przypomnieć. Po pierwsze, książka ma już swoje lata, bo w naszym kraju wydana została w 2014 roku, czyli generalnie jest już stara, ale nie straciła bardzo na swojej aktualności, przynajmniej jeśli chodzi o postawy jakie reprezentują sobą niektórzy decydenci. Po drugie, pomimo ogromnego, rzetelnego i naprawdę tytanicznego researchu, ta książka napisana jest najgorzej jak się tylko dało – jest męcząca dla czytelnika, czasem chaotyczna. Ale nie sposób nie docenić jej wartości merytorycznej, dlatego też nie można przemilczeć jej powstania. Mam wrażenie, że autor nie wiedział o czym pisze, ale pisał co wie, a to dwa odrębne sposoby tworzenia książki. Ale przejdźmy do sedna.
Książka powstawała w okresie gdy piłkarską organizacją rządził jeszcze Sepp Blatter i to głównie jego działaniom przyjrzał się Kirstner, natomiast sposób działania FIFA niewiele się zmienił, a może – biorąc pod uwagę moralność – jest jeszcze gorzej. Organizacja ta przez szwajcarskich śledczych była od dawna uznawana za podatną na korupcję, co jednocześnie potwierdza też nowa książka SQN – „Ludzie Putina” – gdzie Rosjanie również sugerowali, że jest to związek bardzo podatny na różne propozycje. Ale o tym za chwilę.
Jeżeli patrzymy dzisiaj na FIFA i chcemy patrzeć na nią przez pryzmat przyzwoitości to pomyliliśmy adresy o dobrych kilka lat i kadencji. Od dłuższego czasu organizację tę trawiły przeróżne skandale, a nie przez przypadek jej siedziba zlokalizowana jest w Szwajcarii, państwie, które od lat przyciąga sport i w którym funkcjonują różne ciekawe przepisy pozwalające na posiadanie własnych tajemnic. Według autora książki proces moralnego rozkładu FIFA zaczął się za rządów Blattera właśnie, kiedy FIFA stała się synonimem korupcji. Akta sądowe, które zgromadzili jakiś czas temu amerykańscy śledczy ważą kilka kilogramów. Ujawniono w nich między innymi, że łapówki były wypłacane tutaj jak stałe wynagrodzenie – co kilka miesięcy ogromne przelewy wychodziły z tutejszych kont do rajów podatkowych. A co najlepsze, w tamtym czasie w Szwajcarii korupcja działaczy sportowych nie była możliwa do ścigania, o ile odbiorcy przelewów odpowiednio je opodatkowali.
Jak może być dobrze w firmie, która w jednym cyklu Mistrzostw Świata inkasuje 4 miliardy euro a do połowy 2013 roku Blatter jako jej szef miał prawo do samodzielnego składania podpisu na dokumentach? Jeden człowiek mógł zatwierdzać transakcje olbrzymiej spółki jednoosobowo. Niewiarygodne.
11 lipca 2010 roku w Johannesburgu w trakcie finału mundialu w RPA na trybunach pojawił się Nelson Mandela. Wielki człowiek Afryki był zmęczony, ale stawił się na miejscu po to by zadowolić FIFA. Jak się później okazało, rodzina miała do przedstawicieli ogromny żal, bo główny bohater zmuszony został do swojej obecności naciskami piłkarskich oficjeli. Niedługo wcześniej jego 13-letnia wnuczka zginęła w wypadku samochodowym, gdy wracała po koncercie otwierającym mistrzostwa świata. Złamane serce dziadka było dla FIFA nieistotne.
Chociaż z Władimirem Putinem Infantino skumał się dość dobrze, to mundial przyznał Rosji jeszcze Blatter, w 2010 roku. To była szeroko zakrojona akcja Kremla, która wyznaczyła na swojego ambasadora Romana Abramowicza. Doskonale pamiętam ten boom, kiedy rosyjski oligarcha kupił Chelsea i zaczął sprowadzać na Stamford Bridge kolejne gwiazdy futbolu za duże pieniądze. Nikt wówczas nie pytał skąd ma taki majątek. Jak czytamy dziś w książce „Ludzie Putina”, Sergiej Pugaczew, były bankier Putina, nie jest zdziwiony obraniem tej taktyki, bowiem wiadomo było, że uzyskanie akceptacji społeczeństwa, zwłaszcza brytyjskiego, możliwe jest przez inwestycję w jeden z najważniejszych sportów na wyspach. To Putin miał osobiście poprosić Abramowicza o kupno klubu, co prócz promocji Rosji w Europie miało jeszcze jeden cel – wzmocnienie wpływów Kremla właśnie w FIFA, które uznawano tutaj za organizację skorumpowaną.
Poprzez Chelsea Kreml zdobył bilet do świata futbolu, a Abramowicza i jego Chelsea można było użyć do – jak się później okazało skutecznego – lobbowania w sprawie mundialu. Ale ta transakcja mogła mieć też drugie dno, bo Abramowicz miał łeb na karku i popularna inwestycja miała zabezpieczyć też jego samego. Nie chciał on bowiem podzielić losu innych miliarderów z Rosji, którzy tracili swoje majątki na jedno skinienie dyktatora.
Zapewne o FIFIE Gianniego Infantino też kiedyś przeczytamy podobną książkę, już zresztą mogliśmy tego nieco liznąć przy „Klubie miliarderów”, w którym opisane są skandaliczne sytuacje dotyczące przygotowań do tegorocznych zmagań w Katarze. Doszła do tego współpraca z Gazpromem, który w kuluarach uważany jest za osobisty przyczółek majątku Putina.
Cóż, pozostaje czekać. Ja mogę wam zaś polecić książki, które w sprawie FIFA przybliżą Wam pewne kulisy, brzydkie kulisy, funkcjonowania piłki.
Skoro już o niej mówimy, to „FIFA Mafia” ostatecznie wam polecę, ale mi najlepiej czytało się „Klub Miliarderów” i „Najważniejszy mecz Kremla”. Jeśli poza sportem interesują Was także wątki polityczne, sięgnijcie też po „Ludzi Putina”.