Futbol amerykański w Polsce jest prężnie rozwijającą się dyscypliną, a we Wrocławiu – w szczególności.
Od 2005 r. futboliści z Wrocławia przeszli drogę z piaszczysto-betonowych boisk, parków z psimi odchodami i porażek 0:84 do gry na Stadionie Narodowym i wyremontowanym z okazji The World Games 2017 Stadionie Olimpijskim ze sztuczną murawą i przystosowanymi do futbolu szatniami.
Panthers Wrocław – wrocławska drużyna futbolu amerykańskiego uczestnicząca w rozgrywkach Ligi Futbolu Amerykańskiego oraz w Central European Football League – doczeka się wkrótce książki poświęconej swojej historii. Piotr Bera podejmie się próby opowiedzenia czytelnikom tej historii w publikacji „Panthers Wrocław. Amerykański sen o potędze”, która 13 marca ukaże się na rynku pod naszym patronatem. Wybór „głównego bohatera” opowieści nie dziwi – „Pantery” to obecnie największa i najbogatsza marka w polskim futbolu oraz niedawny zwycięzca Ligi Mistrzów (2016).
Klub – wzorem m.in. piłkarskiej Pogoni Szczecin – podjął decyzję o wydaniu publikacji o swojej historii samodzielnie. Nabyć będzie można ją w tym miejscu od godziny 10:00: https://www.labotiga.pl/futbol-amerykanski/8734-panthers-wroclaw-amerykanski-sen-o-potedze.html
Kim jest autor tej pozycji? Piotr Bera to urodzony w Kępnie pasjonat sportu. Z futbolem amerykańskim związany od 2009, gdy przeprowadził się do Wrocławia. Absolwent dziennikarstwa Dolnośląskiej Szkoły Wyższej oraz nauk społecznych na Uniwersytecie Wrocławskim. Przez lata odpowiedzialny za serwisy internetowe, dotyczące futbolu amerykańskiego, artykuły o futbolu publikował też na onet.pl. Od wielu lat komentuje mecze futbolu amerykańskiego, zarówno na stadionie, jak i na antenie telewizyjnej. Współpracował też z telewizją Eleven Sports, gdzie komentował mecze NFL, dla której zarywa noce, a niedzielne wieczory z najlepszą futbolową ligą świata to dla niego świętość. Relacjonował mecz NFL na Wembley w Londynie oraz NCAA na Aviva Stadium w Dublinie. Od 2013 r. pracuje we wrocławskich mediach lokalnych, obecnie jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.
– W książce przedstawiam rozwój dyscypliny sezon po sezonie przeplatając to ważnymi wydarzeniami: pojawieniem się pierwszego sprzętu, sponsorów, rywalizacji w europejskich pucharach, nawiązania współpracy z Amerykanami, meczów na obiektach EURO 2012 – Stadionie Narodowym w Warszawie i Miejskim we Wrocławiu. Piszę o widmie upadku Devils Wrocław i The Crew Wrocław, co w tym drugim przypadku doprowadziło do powstania Giants. W jaki sposób doszło do powstania Panthers Wrocław i stworzenia jednej drużyny z osób, które skonfliktowane były już od samego początku, a w kolejnych latach dolewano tylko oliwy do ognia. Przeprowadzono m.in. transfer, który na warunki polskiego futbolu amerykańskiego mógł być uznany za zdradę na miarę przejścia Luisa Figo z Barcelony do Realu – mówi o swojej książce autor. – mówi o swojej książce autor.
Ze względu na to, że futbol amerykański jest w Polsce niszową dyscypliną, terminologia i zasady tego sportu wyjaśnione są w słowniku pojęć oraz na specjalnej grafice.
FRAGMENT:
Pomysł rozegrania meczów futbolu na stadionie przy Oporowskiej był możliwy do realizacji dzięki współpracy Śląska z Panthers. WKS przeżywał wtedy fatalny okres, borykał się z problemami finansowymi, organizacyjnymi i sportowymi. W lidze zajął słabiutkie 10. miejsce, przegrał dolnośląskie derby z Zagłębiem Lubin, po których kibice zdarli koszulki z Jacka Kiełba i Mariusza Pawelca. Panthers mieli pomóc w poprawie wizerunku Śląska. 29 kwietnia oba kluby podpisały list intencyjny o zamiarze długofalowej współpracy.
– Futbol amerykański w naszym mieście rozwija się bardzo dynamicznie. Mecze Panthers Wrocław na stałe powoli wpisują się w kalendarze wrocławskich kibiców sportowych. Jako największy klub sportowy we Wrocławiu widzimy ten potencjał i chcemy wspólnie budować relację, która ma na celu promocję dyscyplin oraz budowę pozytywnego ducha kibicowania – mówił na konferencji prasowej Wojciech Błoński, ówczesny dyrektor sportowy Śląska. Mecz z Duńczykami w fazie grupowej Ligi Mistrzów przyciągnął na trybuny 2 tysiące osób. To niezły wynik, biorąc pod uwagę niszowość dyscypliny.
Śląsk Wrocław przyciągał wtedy średnio 8616 kibiców na mecze ekstraklasy – w mieście liczącym 700 tysięcy mieszkańców. List intencyjny w rzeczywistości był mydleniem oczu. Tylko Błoński chciał działać z Panthers, a podpisanie dokumentu zostało wymuszone przez naciski z magistratu. Prezes Śląska Paweł Żelem nie podzielał optymizmu Błońskiego i robił wszystko, by uprzykrzyć życie futbolistom amerykańskim. Zaczynając od gotówki za wynajem obiektu zamiast przelewu, a skończywszy na groźbach odwołania Final Four. W Śląsku liczono każdy grosz i nie chciano zgodzić się na preferencyjne warunki wynajmu obiektu przy Oporowskiej, służącego jedynie juniorom WKS-u i treningom pierwszej drużyny. Stadion należy do Śląska, ale większościowy pakiet akcji WKS posiada gmina Wrocław. De facto spółka miejska walczyła z innym wrocławskim klubem sportowym o możliwość wynajęcia obiektu utrzymywanego za publiczne pieniądze.
Żelem bał się, że futboliści amerykańscy zniszczą murawę. Ten argument wysuwany przez lata nigdy nie znalazł potwierdzenia w rzeczywistości. Trzy mecze w ciągu trzech dni uznano za wielkie obciążenie dla murawy. – Nie może być tak, że zespoły grające na co dzień przy Oporowskiej zastaną zniszczoną murawę. Organizując kwietniowy mecz Panthers, roz mawialiśmy o jednym spotkaniu w lipcu. Teraz są aż trzy – mówił Błoński 27 czerwca w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”. Prywatnie Błoński znajduje się wśród niewielkiej liczby osób, która pomagała „Panterom” przy organizacji Final Four. Tutaj jednak musiał przedstawić oficjalne stanowisko klubu, czyli prezesa Żelema. Problemy z murawą to stały element wielkich imprez futbolowych. Przed finałami na Stadionie Narodowym toczyły się wielkie dyskusje, czy…
spray do malowania linii nie wypali trawy i nie stworzy ryzyka pożaru. Zama wiano profesjonalne ekspertyzy, by dać odpór absurdalnym obawom greenkeeperów, którzy potrafili nawet narzekać, że… ludzie chodzą w tym samych butach po parku i po murawie, roznosząc zarazki na wypielęgnowany trawnik. Przygotowujący murawę przed SuperFinałem 2013 Przemysław Klinger przeżył chwile grozy, gdy wchodząc w czwartek o 10 rano na Stadion Naro- dowy, zobaczył, że rozłożone jest… kilka metrów trawy. Pozostałe 90 procent leniwie, spokojnym tempem rozkładali panowie z małym traktorkiem. Pyta ni, kiedy skończą, odpowiedzieli: „No wie pan, w sobotę rano!”.
– Nie rozumieli, że mecz jest w sobotę o 18 i to nie jest boisko piłkar skie, gdzie wystarczy wymalować dwa pola karne w dwie godziny – wspo mina Klinger.
Zamieszanie wstrzymało wiele akcji promocyjnych, a trzeba pamię tać, że futbol amerykański miał być jednym z ważniejszych elementów The World Games 2017. Pisemna umowa dotycząca liczby meczów nie powstała, ale zakładano, że podpisanie listu intencyjnego i szereg prowadzonych rozmów załatwią sprawę.”