Wirtualny spisek Recenzja

Wirtualny spisek

Gry piłkarskie z serii FIFA znane są większości kibiców – rokrocznie, przy okazji premiery jej nowej wersji marketing Electronic Arts nie pozwala nam o niej zapomnieć. Nie spodziewałbym się jednak, że na temat ostatniej aktualizacji okraszonej numerem „18” powstanie książka.

O ile byłby to poradnik, uznałbym to za normalne – niektóre gry są już na tyle rozbudowane, że wyjaśnienie ich wszelkich aspektów wymaga dość sporych publikacji. Tymczasem, za sprawą krakowskiego Wydawnictwa Technol specjalizującego się dotychczas głównie w literaturze historycznej, wydana została książka „Wirtualny spisek”, której autorem jest właściciel wymienionej wyżej firmy, Bartosz Rdułtowski. Człowiek, z którym miałem okazję spotkać się osobiście, wywarł na mnie wrażenie osoby pełnej pasji do tego, co robi. Jego fascynacja do gry FIFA zamieniła się w frustrację, która była podstawą do stworzenia publikacji o oszustwach w najpopularniejszej – obok Pro Evolution Soccer – gry piłkarskiej na konsole i komputery stacjonarne.

„Wirtualny spisek” niestety nie jest wyśmienitą lekturą – przez większość książki czytamy o fascynacji autora trybem FUT – bo to on jest głównym bohaterem tej opowieści – a całość opakowana jest cytatami użytkowników z różnych for poświęconych grze, którzy potwierdzają jego tezy. Tezy, zgodnie z którymi gra online jest jednym wielki oszustwem, które skłonić ma gracza do ciągłego inwestowania w nowych zawodników i wydawania nie wirtualnych, a prawdziwych pieniędzy na coś w rodzaju hazardu. FIFA Points, za które otwieramy paczki z kartami mają bowiem w sobie element hazardu – nigdy bowiem nie wiemy, co w nich znajdziemy. Nie podejmę się dokładnego tłumaczenia tego zagadnienia, bowiem nie jest to istotą recenzji oraz sam nie uważam się za wybitnego gracza, ale pokrótce powinno wyjaśnić istotę problemu.

Literacko książka nie zachwyca, sprawiając niekorzystne wrażenie podczas czytania – jest w niej sporo powtórzeń, znaleźć można w niej trochę błędów, jak ten, gdzie autor stwierdza, że FIFĘ produkuje firma „EA z Kanady”. W rzeczywistości jednym z producentów aplikacji jest oddział EA Sports założony w 1991 roku w Vancouver, jednak główna siedziba korporacji znajduje się aktualnie w USA. Osobom, które z grami samymi w sobie nie miały dotąd zbyt wiele do czynienia przeszkadzać może też specyficzny dla tego rynku żargon – „skille”, „pointsy”, czy „coinsy” są tutaj na porządku dziennym. Z drugiej strony dobrze, ze autor nie silił się sztuczne tłumaczenie angielskich zwrotów, które powszechnie funkcjonują w świecie wirtualnej rozrywki.

Z tego, co udało mi się dowiedzieć podczas rozmowy z autorem, „Wirtualny spisek” może pojawić się w innych wersjach językowych (na początek po angielsku). Ciekaw jestem jego przyjęcia za granicą, gdzie FIFA jest równie popularna, jak w naszym kraju.

Książka dostępna jest w formie e-booka za 9,99 zł, w wersji papierowej nieco drożej – około 30 złotych.

Nie zdecydowałem się jednak wystawić tej książce oceny, bowiem nie traktuję jej jako książki typowo sportowej, a jedynie ciekawostkę na rynku literackim. Publikacja sama w sobie nie trafi pewnie też do samych fanów FIFY, bo analizuje problem powszechnie znany doświadczonym użytkownikom, ale może być ciekawym nabytkiem dla rodziców, których dzieci wykazują oznaki uzależnienia od gier komputerowych. Dla nich ostatnie strony i wnioski Rdułtowskiego mogą być dobrym materiałem wyjściowym do rozmowy ze swoimi pociechami, pomimo całej reszty zgromadzonego materiału, który niestety nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia. Nie sposób odmówić autorowi dobrych chęci, bo temat wydawał się być bardzo interesujący, jednak forma, w jakiej został podany nie spełnia jakkolwiek rozbudzonych oczekiwań. Szkoda…

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]




Minusy

  • Niska wartość literacka
  • Sporo powtórzeń
  • Błędy merytoryczne