Tu każdy etap toczy się własnym tempem…

Recenzja książki Richarda Moore`a

Okładka

Co sprawia, że Tour de France, a właściwie każdy inny wyścig kolarski lub idąc dalej – jakakolwiek dyscyplina sportowa – są tak emocjonujące? Postać zwycięzcy? Moment wręczania medali i pucharów? Między innymi. Ale emocjonuje nas również walka, którą obserwować mogliśmy wcześniej. Z przeciwnikami, własnymi słabościami, przeciwnościami losu, czy pogodą. Naturą Tour de France jest dramaturgia. Dramaturgia, którą podzielić można na Etapy.

4 lipca za sprawą Wydawnictwa Sine Qua Non i tłumacza Bartosza Sałbuta na polskim rynku literatury sportowej ukazała się kolejna książka o wielkim wyścigu kolarskim. Tym razem Richard Moore na 384 stronach opowiada nam o „Etapach, które przeszły do historii” (oryg. „Etape: The Untold Stories of the Tour De France’s Defining Stages”) francuskiego Tour de France. Ładna, minimalistyczna okładka z podtytułem wkomponowanym w barwy narodowe Francji nie odstrasza od tej podróży po wymagających etapach wielkiego Touru.

Książka podzielona jest na 20 rozdziałów, z których każdy poświęcony jest jednemu, charakterystycznemu etapowi wyścigu. Nie jest to jednak selekcja, biorąca pod uwagę wyłącznie charakterystykę trasy. Moore w subiektywny sposób wybrał najciekawsze wydarzenia z całej historii tej kolarskiej imprezy, marginalizując klasyfikację i wyniki poszczególnych kolarzy. Jego opowieścią jest to, co wydarzyło się na tychże etapach pomiędzy sekundami odliczającymi czas ścigania. To spojrzenie zza kulis na to, co umyka naszym oczom podczas relacji telewizyjnych. Muszę napisać jasno i wyraźnie – to nie są raporty z wyścigu, a historie ludzi, z krwi i kości, którzy przeżywali w swojej karierze wzloty i spektakularne upadki. To książka o szczęściu, radości, bezsilności, krwi i przelanych łzach, czyli o wszystkim, co spotkać można w zawodowym sporcie.

Jak w każdej publikacji, w której swoje spojrzenie na wydarzenia z przeszłości przedstawiają ich bohaterowie, upływ czasu i perspektywa wnoszą pewną świeżość do już znanych – mniej lub szerzej – historii. Moore rozmawia z Claudio Chiappuccim, Gregiem LeMondem, czy Lancem Armstrongiem, który w kolejnej publikacji przedstawia swój punkt widzenia na jedną z największych afer dopingowych w historii sportu.

Pamiętacie zeszłoroczną książkę tego wydawcy o włoskim Giro d`Italia? Nie była zła, chociaż była też nieco niedopracowana. Porównując ją jednak z „Etapami” wypada już dużo gorzej – stworzona przez Colina O`Briena „historia najpiękniejszego kolarskiego wyścigu świata” pełna była statystyk i dat, przez co podróż po włoskich drogach czasem się wydłużała i zwalniała. Moore pisze ciekawiej i nie zdecydował się na pójście w stronę kalendarium. Trzeba jednak zaznaczyć – chociaż sam wielkim fanem kolarstwa nie jestem – że mimo wszystko to jednak publikacja dla osób, które z tą dyscypliną mają cokolwiek wspólnego. Aby dobrze wczuć się w klimat, wypada choć kojarzyć kolarzy z dawnych lat, jak choćby Bernarda Hinault. Jeśli nie wiecie o kim mowa, to mimo jej wysokiego poziomu literackiego, książka momentami może wydawać się niedopasowana do oczekiwań.

Tour de France jako wyścig jest wypełniony tak wieloma ciekawymi historiami, że nie podjąłbym się wybierania crème de la crème jego historii. Subiektywny przegląd Richarda Moore`a na szczęście nie jest naprędce spisaną listą najlepszych etapów, lecz ciekawym przeglądem tego, co elektryzowało tysiące kibiców. Choć tak jak wspomniałem wyżej, raczej nie jest to książka dla wszystkich fanów sportu, to trzyma wysoki poziom i za to dostaje wysoką ocenę.

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.