Tomasz Gawędzki: „Wydawnictwo Arena pomaga mi spełniać marzenia”

Jak to było naprawdę

Tomasz Gawędzki: „Wydawnictwo Arena pomaga mi spełniać marzenia”

Wywiad z autorem książki i szefem Wydawnictwa Arena

Tomasz Gawędzki: „Wydawnictwo Arena pomaga mi spełniać marzenia”

KB: Przejdźmy zatem do Wydawnictwa Arena, które jest projektem Domu Wydawniczego Rafael. Dlaczego to Tomasz Gawędzki stanął na czele tego projektu?

TG: Też chciałbym wiedzieć… (śmiech). Tak zupełnie poważnie, właściciel marki Rafael jest wielkim fanem sportu i kibicem i z tyłu głowy miał zawsze taką myśl, żeby wydawać książki sportowe. Wymagało to utworzenia imprintu, nowego wydawnictwa, aby projekt nie był kojarzony z dotychczasowym brandem. Są to ludzie z ponad osiemnastoletnim doświadczeniem w branży, więc doskonale wiedzą, jak robić książki. Potrzebny im był ktoś, kto podpowie, jakie one mają być.

KB: Wybór padł na Ciebie.

TG: Cieszę się, ze tak się stało, bo swoją wcześniejszą pracą m.in. w Onecie, Gazecie Wyborczej, czy Cracovii zyskałem chyba na tyle zaufania w oczach człowieka, który otworzył to wydawnictwo, że powierzył mi tak ważną rolę. Moim zadaniem jest koordynowanie całego projektu, zespołu autorskiego i wskazywanie kierunku, w którym pójdziemy. Wychodzi na to, że obraliśmy dobry, bo są pierwsze pozytywne opinie na temat książki „Jak to było naprawdę”. Nie jest to kolejna biografia piłkarza lub koszykarza, który wciąż czynnie gra, tylko coś, co niby wszyscy powszechnie znają, ale minęło wiele lat i ich bohaterowie zdradzają nowe fakty z nimi związane.

KB: Też nazwiska dziennikarzy, którzy są związani z Areną gwarantują, że te historie opowiedziane na nowo, będą miały odpowiednią jakość. To nie tylko dawni redaktorzy „Tempa”, ale chociażby Stefan Szczepłek.

TG: Tak, nawet jak ktoś nie interesuje się piłką nożną, to kogoś takiego jak Stefan Szczepłek kojarzy. To bardzo cenny transfer i w naszej pierwszej książce jest jego świetny rozdział poświęcony polskiemu futbolowi. Nie będę jeszcze zdradzał szczegółów, bo książka pojawi się lada dzień (26 lutego – przyp.red.). Prócz niego to ludzie z krakowskiego „Tempa”, jak np. Jerzy Cierpiatka – chodząca encyklopedia piłki nożnej, Marek Latasiewicz, Mirosław Nowak, Janusz Kozioł – same świetne postaci i cieszę się, że mam możliwość z nimi pracować.

KB: Arena będzie ograniczać się tylko do własnych, autorskich publikacji, czy myślicie również o zakupie praw do zagranicznych pozycji?

TG: Będziemy wydawać również książki zagraniczne, dwie pierwsze już zostały zakupione. Jedna związana jest z NBA i latami 90., czyli okresem wielkiego boomu koszykarskiego w Polsce, kiedy wszyscy chcieli być Michaelem Jordanem. Ja też sięgając do swoich młodzieńczych lat stwierdziłem, że ten tytuł nigdy się u nas nie ukazał, a jest pożądany przez fanów basketu i zdecydowanie powinien.

KB: Nie pytam o tytuł, choć się domyślam, bo i tak nie powiesz.

TG: Nie powiem, masz rację. (śmiech)

KB: Ale można zatem powiedzieć, że stając na czele Areny będziesz spełniał swoje dziecięce marzenia.

TG: Dokładnie, to bardzo fajne, że w pracy mogę nie tylko kreować rzeczywistość, ale sprobówać robić rzeczy, o których marzyłem jako młody chłopak. Ta książka będzie zatem takim hołdem dla tamtego okresu.

KB: Jest też druga książka.

TG: Druga z zagranicznych pozycji to spora gratka dla kibiców angielskiej piłki. Wiemy co się ukazało na naszym rynku, czego nie było, ale więcej zdradzimy wkrótce.

KB: Wspomniałeś o NBA, ale patrząc na skład redakcji skupicie się głównie na piłce nożnej, czy interesujecie się wszystkimi dyscyplinami?

TG: Piłka nożna nie będzie naszym nurtem wiodącym. Już w tej pierwszej publikacji znaleźć można ponad 20 historii z różnych sportów. Jest hokej, kolarstwo, skoki narciarskie, lekkoatletyka. Ta różnorodność tematyczna była dobrana świadomie, aby nie kojarzyć Areny automatycznie z futbolem. „Jak to było naprawdę” pokaże szersze spektrum tego, co będziemy chcieli robić. Naszą marką wspierającą są profile w mediach społecznościowych pod nazwą „Niezwykłe opowieści sportowe”. Każda z naszych książek będzie sygnowana tym logiem, bo opowiedziane przez nas historie faktycznie będę niesamowite. One mogą być ogólnie znane, jak afera z lat 80. na Okęciu (mowa o sytuacji związanej z niektórymi piłkarzami reprezentacji Polski na warszawskim lotniku, która doprowadziła do dymisji selekcjonera reprezentacji Ryszarda Kuleszy – przyp. red.), ale bohaterom tamtych wydarzeń po upływie sporej ilości czasu rozwiązują się języki. Pewne rzeczy w ich relacjach uległy zmianom i może nie będzie to wielkie obalanie mitów, ale pojawią się nowe wątki, które rzutować będą na wersję kolportowaną do tej pory.

KB: Macie już ustalony kalendarz premier na ten rok? Na ile książek mogą liczyć czytelnicy w najbliższych miesiącach?

TG: Na tę chwilę mogę potwierdzić, że 10-11 książek wyjdzie na pewno do końca 2018 roku. To minimum, jakie sobie założyliśmy, ale może być więcej.

KB: Najpierw napisałeś książkę, teraz jesteś szefem wydawnictwa. Pojawiła się w głowie myśl, że możesz temu nie podołać?

TG: Mam często tak, że nie zastanawiam się zbyt długo nad decyzjami, jeśli jest konkretna oferta. Jakaś delikatna obawa była, bo nigdy tego nie robiłem, ale wcześniejsze doświadczenia z pracy dziennikarskiej pozwoliły myśleć, że dam radę. Tak samo było z Cracovią. Zadano mi pytanie: „Zostaniesz rzecznikiem?”. Pomyślałem, że to najstarszy polski klub, nie ma tematu, oczywiście. Chciałem pisać książki – napisałem. Myślałem o tym, żeby je wydawać – mam taką możliwość. Zostało mi w zasadzie jeszcze jedno marzenie – w dzieciństwie chciałem być komentatorem sportowym. Wszystko przede mną…

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Rozmawiał: Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]