Soczi. Igrzyska Putina Recenzja

Soczi. Igrzyska Putina

Igrzyska Olimpijskie w rosyjskim Soczi już dawno za nami – medale rozdane, kibice i dziennikarze o zawodach już nie pamiętają. Czas więc powrócić do książki Wacława Radziwinowicza, który w formie reporterskiego przewodnika po tytułowym mieście opowiada o współczesnej Rosji ze sportem w tle.

„Soczi. Igrzyska Putina” swoją premierę miało w styczniu 2014 roku, nakładem wydawnictwa Agora. Autor tego tytułu, pracujący na co dzień w Gazecie Wyborczej, na 168 stronach opowiada o próbie ratowania wizerunku imperium m.in. organizacją jednej z najważniejszych zimowych imprez sportowych.

Znakomity warsztat dziennikarski Radziwinowicza sprawia, że książka nie jest zwykłym reportażem, ale czyta się ją jak powieść kryminalno-sensacyjną o przywódcy kraju, w którym obywatel nie jest w centrum zainteresowania władzy, przynajmniej pod kątem jego potrzeb. Jest zaś inwigilowany i pod ciągłą presją, żyjąc otoczony karykaturą państwa, gdzie wszystko robi się na pokaz. Pokaz siły i możliwości, które mają być dowodem stałego rozwoju.

Książka obrazuje zasady, których respektowania wymaga w swoim kraju Putin. Igrzyska w Soczi nic w tej kwestii zmienić nie miały. I nie zmieniły, dlatego warto do niej wrócić długo po zakończeniu wspomnianych zawodów.