Niepokorny Recenzja

Niepokorny

effeSportowcy już dawno temu nauczyli się, że czasem warto trzymać gębę na kłódkę i nie zawsze mówić publicznie to, co im ślina na język przyniesie (chyba, że nazywa się Zlatan Ibrahimović). Zawsze w stadzie trafia się jednak „Niepokorny”, jakim z pewnością był Stefan Effenberg.

Jedenaście lat temu, kibice w Niemczech mogli po raz pierwszy nabyć autobiografię Stefana Effenberga – piłkarza o wyjątkowej charyzmie, który napędzał zespoły, w których grał nie techniką, a ogromną walecznością. Teraz, dzięki wydawnictwu Duch Sportu, możemy przeczytać ją w wersji polskiej.

Już pierwsze kartki tej ponad 300-stronicowej historii dają do zrozumienia, że nie będzie to kolejne nudne opowiadanie, o graniu w piłkę na asfaltowych podwórkach i bujaniu w obłokach o wielkiej, piłkarskiej karierze. „Niepokorny” faktycznie godny jest nadanego sobie tytułowi – nie pomija tematów trudnych, pisze otwarcie o swoich miłościach, paleniu papierosów, młodzieńczych i dorosłych wybrykach. Effenberg to pozytywny wariat, który pierze piłkarskie brudy swojej kariery, gdzie ciężko o prawdziwe przyjaźnie.

Choć Effenberg odgrywa się w tej książce nawet na takich postaciach, jak Franz Beckenbauer, ciosem najwyższej wagi zdzielił Lothara Matthäus`a. Po nietypowym dla sportowych książek wstępie, Effenberg kreśli na podstawie byłego najlepszego piłkarza na świecie obraz mentalnego karła, który nigdy nie potrafił udźwignąć ciężaru odpowiedzialności w najtrudniejszych momentach meczu. Ponadto, autor opisuje swoje relacje z obiema żonami, wspomina także środkowy palec pokazany fanom w meczu reprezentacji i pisze o tym, jak rozpadła się jego bliska relacja z pewnym duńskim piłkarzem.

Chociaż książka straciła nieco na aktualności, ABSOLUTNIE nie przeszkadza to w pochłanianiu tego tytułu garściami. Effenberg zdecydował się w niej na cięty i często prostolinijny język, który nie pozwala się oderwać od lektury nawet na chwilę. Ciekawe życie jest zatem znacznie więcej warte, niż piłkarska kariera, bowiem trzeba otwarcie przyznać, że byli, są i będą sportowcy bardziej utytułowani, niż Effenberg. Niepokornym jednak nie każdy może być…