Futbol i cała reszta Recenzja

Futbol i cała reszta

Patronat

Rzadko można znaleźć przy dzisiejszym tempie życia czas, aby powrócić pamięcią do czasów dzieciństwa, radośnie upływającego na bieganiu za piłką po betonowym osiedlowym boisku i wyginaniu się na trzepakach. Dzięki najnowszej książce Przemysława Rudzkiego, miałem okazję pokontemplować nad młodzieńczymi latami.

Jesienią, nakładem wydawnictwa Sine Qua Non, ukazała się druga – po „Graczu” – książka napisana przez Przemysława Rudzkiego. Kolejna powieść o zabarwieniu sportowym, bowiem książką sportową stricte nie jest – pojawiła się pod nazwą „Futbol i cała reszta”. Czy jest lepsza od pierwszego dzieła tego autora?

Głównymi bohaterami książki są przyjaciele z małej śląskiej miejscowości, którzy zakochują się w grze polskiej reprezentacji zdobywającej medal na hiszpańskim Mundialu. Piłka nożna, napędzająca akcję każdego z rozdziałów jest jednak wyłącznie tłem dla procesu dojrzewania i rozwoju chłopców zamieniających się w mężczyzn.

„Futbol i cała reszta” nie jest może lekturą porywającą, aczkolwiek pozwala na zaangażowanie się w losy bohaterów. Można się przy niej śmiać, a niektóre momenty napawają smutkiem. Chociaż do „Wójta” nie można tej książki przyrównywać, czasem odnosi się wrażenie, że przekleństwa pojawiają się tu zbyt często. Z drugiej strony, niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie szpanował ostrym słownictwem wśród kolegów na osiedlu.

Drugi tytuł autorstwa tego dziennikarza to na pewno książka lepsza od „Gracza”. Autor nabrał odrobinę doświadczenia przy pierwszej pozycji i dopracował swoją kolejną publikację, którą czyta się sprawnie i z przyjemnością. Nie można jej zaś traktować, jak książkę sportową, bowiem historii futbolu, czy poszczególnych zawodników tu po prostu nie ma. To ciekawa książka o „lekkim zabarwieniu sportowym”. Za tę cenę – warto.