Domenech – spowiedź przegranego

Sport nie lubi przegranych. Przegrani nie lubią statusu, jaki im przypadł. Próbują usprawiedliwiać się przed całym światem, byle zmyć tylko z własnych rąk piętno porażki. Są jednak sporty zespołowe, gdzie jednostka jest tylko trybem, do sprawnego działania całej machiny. Biografia Raymonda Domenecha uświadamia czytelnikowi, że w piłce nożnej, w której po boisku biega jedenastu zawodników, trener często jest zdany tylko na siebie.

Dziennik byłego selekcjonera francuskiej kadry narodowej to ciężka pozycja. Nie ma tutaj miejsca na barwne opisy łatwego piłkarskiego życia (choć sukcesy Domenech niewątpliwie świętował). „Straszliwie sam. Mój dziennik” to przede wszystkim gorzki zapis futbolowego świata, pełnego niesprawiedliwości, rozgoryczeń i fałszerstw. Trener rozlicza się w swojej autobiografii z całym światem, który dotychczas go otaczał – marnym w jego przekonaniu prezesem, czy zawodnikami, którzy byli przeświadczeni o swojej wielkości. Ribery, Anelka, Nasri, Malouda – nikt nie mógł czuć się pewnie, aż do pierwszego gwizdka sędziego.

Czytając historię życia Domenecha należy pamiętać, że to tylko punkt widzenia człowieka, który przegrał zarówno z samym sobą, jak i ludźmi, na których polegał. Gorzka pigułka, jaką musiał przełknąć w 2010 roku powoduje, że trzeba zarówno zrozumieć jego linię obrony, jak i przyjmować ją z pewnym dystansem, opierając się na subiektywności.

Nie zmienia to faktu, że pozycja, która we Francji okazała się bestsellerem (ponad 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy), jest obowiązkową pozycją do przeczytania dla fanów piłki nożnej. Domenech to człowiek niesamowicie inteligentny, który miał nadzieję, że będzie miał do czynienia z takimi samymi, jak on, sportowcami. Przeliczył się…

Krzysztof Baranowski