Bayern. Globalny superklub Recenzja

Bayern. Globalny superklub

Patronat

Okładka

Bayern Monachium – klub pełen sprzeczności, zawieszony pomiędzy głęboko zakorzenioną lokalną bawarską tożsamością, a globalnym zasięgiem, czymś pomiędzy tytułowym superklubem, a rodzinnym biznesem. Historia aktualnego i prawdopodobnie przyszłego mistrza Niemiec nie jest prosta, jest bardziej sinusoidą, ale gdyby było inaczej, czy byłby jakikolwiek sens pisać o niej książkę?

Uli Hesse, autor m.in. „Tora!” („Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej”, Wydawnictwo Kopalnia, 2014), pojawi się pod koniec lutego na polskim rynku literatury sportowej ponownie. Wydawnictwo Sine Qua Non postanowiło rozpocząć 2018 rok przekładem jego publikacji o historii lidera Bundesligi – „Bayern. Globalny superklub” – która ukazała się m.in. pod naszym patronatem. Tym samym piłkarski rok zaczynamy z przytupem, bo oryginalna wersja książki zbierała bardzo pochlebne recenzje, również wśród polskich dziennikarzy.

W czasach, gdy w Anglii futbol szturmem zdobywał serca angielskich kibiców, w Niemczech wciąż rządziła gimnastyka, choć sformułowanie idei ruchu pod tą jedną definicją jest dużym uproszczeniem. Bardziej było to dążenie do rozwoju fizycznego rozumianego ogólnie, aby niemieckie społeczeństwo było bardziej zdyscyplinowane, zorganizowane i rozwinięte fizycznie. Z tej patriotycznej edukacji w 1900 roku wyłamała się grupa młodych ludzi, którzy mieli położyć kres panującym zasadom i wbrew otoczeniu zadeklarowali chęć założenia klubu piłkarskiego. Piłka nożna uznawana była u naszych sąsiadów za „angielską chorobę” i nikt nie traktował tej alternatywy dla „die Turnen” poważnie. Założenie Bayernu wynikało zatem z potrzeby chwili, gdy władze istniejącej wówczas drużyny sportowej nie chciały firmować piłkarskiej sekcji swoją nazwą, a później – gdy już powstała – dołączyć do tworzącej się ligi.

 

Potwierdzam – tak właśnie jest…

Choć historię wielkich klubów piłkarskich przeczytać można w wielu książkach, o Realu, czy Barcelonie powstają one hurtowo, to rynek literacki w przypadku takich publikacji, jak najnowsza Uliego Hessego nigdy nie osiągnie przesytu. To bardzo szczegółowa i ciekawa opowieść dziennikarza, który zwiedził wiele miejsc, rozmawiał z niezliczoną ilością osób, będących częścią „Bawarczyków”. Dzięki temu burzy on powszechne mity, jak choćby ten, że klub od zawsze był bogaty. Choć wielkość zawdzięcza wieloletnim tradycjom i czasem szczęśliwym zbiegom okoliczności, jak pojawienie się w tym samym czasie i w tym samym miejscu generacji wielkich zawodników, drużyna ta przeżywała swoje ciężkie chwile, a naziści omal jej nie zniszczyli.

Idee  kształtujące tożsamość klubu doskonale oddaje jeden z rozdziałów, zatytułowany – a jakże – „Mia san mia”.  To w nim Hesse skupia się m.in. na udziale członków Bayernu w słynnym Oktoberfeście, dwutygodniowym święcie piwa,  podczas którego piłkarze paradują w okolicznościowych strojach, co uważane jest nawet w Niemczech za  ekstrawagancki zwyczaj. Sytuacja ta mówi zaś wiele o „Die Roten” oraz samym regionie, w którym klub ma swoją siedzibę. Najpierw bowiem jest się Bawarczykiem, a dopiero później Niemcem, nie na odwrót. Również zrodzony w kraju w latach 90. przydomek FC Hollywood nie miał wobec gwiazd Bayernu pozytywnego wydźwięku, w Monachium go odrzucano podkreślając, że drużyna ma być przede wszystkim „FC”, klubem piłkarskim, ale niewątpliwie ekipa, która formowała się od sezonu 1995/1996 miała prawo do uzurpowania sobie powoli miana „Dream Teamu”.

Tak jak w odwiecznej walce FC Barcelony z Realem Madryt dla zrozumienia jej fundamentów istotna jest polityka, tak i tutaj, aby poznać rywalizację na linii Bayern – TSV 1860 ma ona spore znaczenie. We wczesnych latach istnienia Die Roten, w klubowym zarządzie zasiadała spora ilość Żydów, co dla rywala zza miedzy było okazją do romansów z władzą, którą sprawował wówczas Adolf Hitler.

Warstwa techniczna – jakość wydania, czy korekta – nie została oceniona, ponieważ dysponowaliśmy wersją recenzencką książki, przed ostatecznym składem.

„To jeden z największych i najbardziej utytułowanych klubów na świecie, a jednocześnie przypomina wielką rodzinę” – czytamy już we wstępie. Warto tę rodzinę odwiedzić, bo jej historia nie zanudzi, jak imieniny u nielubianej cioci. W książce znajdziecie prawdziwe oblicze Bayernu, skryte na co dzień za popularnymi określeniami – „Bayern zawsze był bogaty”, Bayern-Dusel i Mia san mia. „Bayern. Globalny superklub” nie jest kolejną książką będącą kopią wiadomości z Internetu. To  pełna historia najlepszego niemieckiego klubu piłkarskiego, która powinna znaleźć się na półce każdego fana futbolu. 8 znaków przedstawiających autora na górze okładki, „Uli Hesse”, to wystarczająca gwarancja jakości.

[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”auto” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Krzysztof Baranowski[/dropshadowbox]

Książka została przekazana do recenzji przez wydawcę.




Plusy

  • Dobra, rzetelna praca dziennikarska
  • Ciekawa historia
  • Styl autora